Ludzie dzielą się na tych, którzy tego wydarzenia oczekują
– Co roku chcemy, żeby ksiądz poświęcił nam mieszkanie. Dzieci oswajają się z tą tradycją. Mamy zawsze biały obrus, wodę święconą, świece, no i krzyżyk przede wszystkim.
I na tych, którzy wizyty duchownych unikają
– Nie przyjmuję, nie mam na to ochoty
Co ciekawe, coraz więcej osób, spośród tych, które wizyty przyjąć nie chcą, mówi o tym otwarcie
– Jak ktoś nie przyjmuje, to mówi, że nie, albo że nie ma czasu teraz, albo że jest nieprzygotowany - tłumaczy ministrant, Wiktor Baduszek.
Pozostali starają się by wydarzenie to przebiegło w miłej atmosferze.
To ważne jest też dla samych księży, którzy wiernych odwiedzają by lepiej poznać zarówno ich samych, jak i problemy, z którymi przyszło im się borykać.
I na tę doroczną wizytę można się przygotować, by przebiegła ona w możliwie przyjemnej dla obu stron atmosferze. Poza wymiarem duchowym, ważny jest też aspekt praktyczny.
– Fajnie by było jakby byli wszyscy domownicy, wiadomo, ale bywa różnie ze względu na pracę i inne zajęcia. Druga rzecz, to ważne, żeby przygotować takie miejsce, gdzie można się spotkać. Dobrze by było, żeby rzeczywiście „zestaw kolędowy”, czyli krzyż, świece był obecny na stole ubranym w obrus - mówi ks. Mariusz Maćkowiak, parafia św. Jana Chrzciciela w Trzciance.
A gdy te wszystkie punkty zostaną spełnione, można już spokojnie rozmawiać. O czym, to już zależy od samych zainteresowanych. Ale choćby...
– O bieżących sprawach - podpowiada jedna z mieszkanek.
Byle nie o polityce – zastrzegają księża.