- Jak jest poważa choroba w domu, to choruje cała rodzina... - mówi Piotr Kaźmierczak, tata Filipa.
Ta choroba spadła na rodzinę Kaźmierczaków w lipcu.
- Pani okulistka wykryła tego guza, zaczęła mnie boleć głowa i trochę zezowałem, lewe oko tak trochę w lewą stronę odjeżdżało. Pani mnie zbadała i zobaczyła, że coś jest na dnie oka - opowiada Filip Kaźmierczak.
Tomograf wykrył guza w mózgu. 7 na 5 centymetrów. Neurochirurdzy w Pile nie podjęli się operacji. Tego samego dnia przetransportowano Filipa do Warszawy. W Centrum Zdrowia Dziecka guz usunięto. Filip wracał do zdrowia i do szkoły.
- To bardzo żywiołowy chłopiec, ale też bardzo serdeczny, przyjacielski. Oczywiście jak każde aktywne dziecko potrafił sprawiać pewne kłopoty, ale w tym wszystkim bardzo dał się lubić - zapewnia Aleksandra Goldstein, wicedyrektor SP nr 11.
Filip jest bramkarzem w drużynie piłkarskiej. Jest też prawdziwym mistrzem w układaniu kostki Rubika, a jego pasją stało się karate. Ma pierwszy niebieski pas. W szkole natrafił na informację o treningach i uprosił tatę...
- Zaciągnąłem go tam, i się na samym początku zdziwiłem, dlaczego on miał od razu zielony pas, czyli dosyć wysoki, a dopiero później się dowiedziałem, że miał 26 lat przerwy w karate - śmieje się Filip.
I tak zaczęli trenować razem. Teraz Filip nie chodzi już na treningi. Przestał też chodzić do szkoły. W grudniu miał kontrolny rezonans. U Filipa zdiagnozowano kolejnego guza.
- Druga torbiel jest umieszczona przy podwzgórzu i wiemy, że nie da się jej w całości usunąć - mówi tata Filipa.
Tak powiedzieli lekarze w Warszawie. Pojawiła się jednak nadzieja.
- Rodzice otrzymali propozycję z Niemiec, od światowej sławy neurochirurga, który podjął się operacji wraz ze swoim zespołem, ale to wszystko kosztuje - przyznaje Grzegorz Wądołowski, dyrektor SP nr 11.
- Postanowiłam, że taka grupa musi ruszyć, bo obojętnie ile nie będzie potrzeba tych środków to oni będą potrzebowali wsparcia, i tak najpierw zapraszając swoich znajomych grupa zaczęła się rozrastać - mówi Julita Żybort, mama kolegi Filipa.
Na stronie trwają licytacje. Podobnie w szkole Filipa. Dzieci przynoszą swoje zabawki, gry i książki. Sprzedają i kupują, a cały dochód trafia do puszek na rzecz leczenia Filipa. Rodzice uczniów z „Jedenastki” pieką ciasta i na wywiadówkach je sprzedają.
- Żeby rodzice byli spokojni, że mają pieniądze na operację, że to jest w rękach lekarzy, nic innego nie może im zaprzątać głowy - przekonuje Dariusz Kuźniacki, sąsiad rodziny.
Operacja w Niemczech może kosztować nawet 300 tys zł. Zbiórka na rzecz Filipa trwa także na stronie pomagam.pl
- Teraz już się tak nie boję jak za pierwszym razem, mam w sobie większy spokój, że się uda - mówi Filip.
Filipa czekają też naświetlania. Terapia protonowa. Ona także może być prowadzona tylko w Niemczech. W Polsce tą metodą leczy się jedynie dorosłych, więc to dodatkowe koszty, na które rodziców nie stać.
- Tak nie powinno być, powinniśmy być jakoś zabezpieczeni, ale żyjemy w takich realiach, ale to co się dzieje, to serce rośnie, jest tylu wspaniałych ludzi dookoła, że... - wzrusza się Piotr Kaźmierczak.
Grupa ludzi wspierających z każdym dniem jest coraz większa.
- No jest to wzruszające, chociaż bardziej się wzruszają rodzice niż ja, ja na razie rzadko się wzruszam, przy filmach w ogóle... po prostu jestem szczęśliwy - mówi Filip.
Tak bardzo, jak tylko można być. W takiej sytuacji...
***
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Santander Bank 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytuł: “2495 pomoc dla Filipa Kaźmierczaka”