Nieudolność weterynarza?

25.01.2020   Autor: Magdalena Lach
1442---11
Złamana miednica, liczne stany zapalne i odwodnienie. Taki był stan psa, który po wypadku komunikacyjnym przez pięć dni przebywał w lecznicy gminnego weterynarza. Dobermankę, ze względu na brak właściwej opieki, przetransportowano do szczecińskiej kliniki. Czy weterynarz zrobił wszystkie niezbędne badania? 

Suczka wtargnęła pod koła samochodu w okolicy Kłębowca w gminie Wałcz. Sprawca uciekł, a psa znalazła straż gminna.

- Na miejscu funkcjonariusze odnaleźli psa, który wskutek odniesionych obrażeń wymagał opieki weterynaryjnej. Poinformowano lekarza weterynarii, który przyjechał bardzo szybko na miejsce - mówi Tomasz Skonieczny, komendant straży gminnej w Wałczu.

Lekarz, który na zlecenie gminy zajmuje się bezdomnymi zwierzętami zabrał psa do lecznicy. Tam go nakarmił i dokonał wstępnych oględzin. Zwierzę nie miało właściciela. Odszukaniem go zajmuje się wałeckie stowarzyszenie Razem Dla Zwierząt, które informację o poszkodowanej dobermance dostało dopiero po pięciu dniach od wypadku. Członkowie stowarzyszenia uznali, że z suczką jest źle. Dobermanka „Hope” wymagała natychmiastowej hospitalizacji. Stowarzyszenie zadziałało i w tym samym dniu przetransportowano psa do kliniki weterynaryjnej w Szczecinie, gdzie zajęła się nim fundacja Nadzieja Dobermana.

- Ta suczka przez pięć dni leżała w tamtym miejscu tylko na środkach przeciwbólowych. Była w fatalnym stanie, ma złamaną kość biodrową. Strasznie była odwodniona, miała zapadnięte gałki oczne, stan był bardzo zły - opowiada Mayka Nowakowska z fundacji.
Lekarze z kliniki podali psu kroplówki i antybiotyk. Teraz Hope czuje się dobrze i będzie przygotowywana do operacji miednicy. Po reakcji wałeckiego stowarzyszenia pojawia się pytanie, czy lekarz weterynarii należycie wywiązał się ze swoich obowiązków i czy wykonał podstawowe badania diagnostyczne. 



- Ja nie miałem interesu, żeby go długo trzymać, ani żeby go krótko trzymać. Ja się nim zajmowałem przez cztery doby w sposób intensywny. Ten pies nie cierpiał, jego stan się nie pogarszał - tłumaczy Janusz Dołowy, gminny lekarz weterynarii.

Doktor Dołowy ma podpisaną umowę z gminą Wałcz i miastem Wałcz. Co roku przez te samorządy organizowany jest przetarg na opiekę nad zwierzętami, które ucierpiały w wypadkach. Stawka za  opiekę jest niewielka, a w gotowości trzeba być 24 godziny na dobę. 

- W zapytaniu ofertowym podobnie jak w umowie, znajdują się takie elementy m.in. jak możliwość przejęcia i przechowania zwierzęcia bezdomnego do momentu, aż trafi do schroniska, albo znajdzie się jego właściciel. Są też takie elementy, jak całodobowa opieka weterynaryjna nad zwierzęciem - mówi Małgorzata Ejma z Urzędu Miasta w Wałczu.

Emerytowany weterynarz jako jedyny w okolicy Wałcza ma zaplecze do przechowywania zwierząt. Umowa z nim kończy się w kwietniu. Był jedynym, który przystępował do przetargu.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group