Południami, w weekendy, od drzwi do drzwi… Na wsi i w mieście. Tak pracują urzędnicy statystyczni.
Tym razem badają to jak pracujemy i czy w ogóle pracujemy. Czy pracodawcy zatrudniają na umowę o pracę, czy na tak zwane śmieciówki, a może pozostajemy w szarej strefie. Respondentów do badania wybiera komputer, który losuje reprezentatywne adresy. Urzędnicy statystyczni mają ze sobą zawsze legitymacje. Mimo to coraz mniej osób wpuszcza ich do domów.
- Ludzie są tacy bardziej pozamykani, tacy bardziej nieufni, może dlatego, że to wszędzie z tej telewizji wynika, że jakieś włamania, oszustwa na wnuczka... No jest trudniej, ale ciężej na pewno jest w mieście - mówi Angelika Albin, pracownik pilskiego oddziału Urzędu Statystycznego.
W miastach zdarza się, że niemal połowa wylosowanych osób odmawia udziału w ankiecie. Ale jak już ktoś zdecyduje się urzędników wpuścić do mieszkania, to trzeba założyć, że mówi prawdę.
Bo im bardziej szczere odpowiedzi, tym te badania są bardziej wiarygodne. I co ważne pytania nie mogą za bardzo wkraczać w naszą prywatność. Ankieterzy nie badają naszych preferencji seksualnych, czy deklaracji światopoglądowych.
Bo obecnie prowadzone badanie dotyczące Aktywności Ekonomicznej Ludności ma pokazać jak wygląda rynek pracy.
- Dla niektórych tego typu pytania mogą wydawać się bardzo wrażliwe. Mieliśmy pytania dotyczące bezrobocia ukrytego, więc w związku z powyższym, respondenci czasem czują się mogą czuć się, że wchodzimy w ich prywatną sferę - mówi Sylwester Matysiak, kierownik wydziału badań ankietowych.
Ale na te wyniki czekają instytucje zajmujące się rynkiem pracy, analitycy, organizacje międzynarodowe, czy po prostu obywatele. I co ważne nasze odpowiedzi nigdy nie są analizowane jednostkowo, tylko zawsze w zbiorowości. Dane nie mają prawa wyciec. Respondenci nie muszą się więc obawiać, że przyznając się do pracy w szarej strefie... podpadną skarbówce.
- Te dane były m.in. podstawą do zaprojektowania działań takich jak dodatek 500 plus, czy 300 plus Dobry Sart, ale także wszystkich innych polityk społecznych - informuje Arleta Olbrot, kierownik wielkopolskiego ośrodka badań regionalnych.
Na ich podstawie samorządy mogą zmieniać zakres pomocy dla najsłabszych. A w przyszłym roku czeka nas Narodowy Spis Powszechny. I to już jest badanie obowiązkowe.