Barka zaczęła dryfować po Gwdzie wczoraj popłudniu. Statek zerwał się z jednej z cum. Druga była już naderwana. Gdyby nie szybka interwencja strażaków, obiekt mógłby uszkodzić most Krzywoustego.
- Nasze pierwsze działania polegały na podłączeniu dodatkowej liny stalowej do rufy barki, żeby zabezpieczyć, aby ona się nie oderwała od brzegu. Dla bezpieczeństwa zatrzymaliśmy również ruch na moście Krzywoustego - tłumaczy kpt. Paweł Kamiński, rzecznik pilskich strażaków.
Strażacy ściągnęli barkę do brzegu. Teraz zajął się nią już właściciel. Jest on przekonany, że ktoś celowo uszkodził liny.
- Widać ślady cięcia, są przecięte i ta lina została zrzucona - mówi właściciel barki.
Ucha cumownicze zostały przecięte.
- Ta barka nie miała prawa się sama odpiąć. Ona była bardzo dobrze zakotwiczona. Stalowe elementy, które ją przytrzymywały i odbijały od brzegu i polery wielkie przyczepione grubymi linami. To wszystko nie powstrzymało kogoś, kto postanowił ją puścić - przekonuje Artur Matuszewski, właściciel barki.
Restauracja Mississippi zatonęła po raz pierwszy w 2011 roku. Od tego czasu jest nieczynna. Wówczas władze miasta dały ówczesnej właścicielce pół roku na naprawienie statku. Od tego czasu minęło 9 lat. Przez ten czas barka zmieniła właściciela. A jedyną instytucją, która może cokolwiek zrobić w tej sprawie to Zarząd Gospodarki Wodnej.
- Zażądaliśmy ze strony ZGW podjęcia działań zmuszających właściciela do usunięcia obiektu - tłumaczy Krzysztof Szewc, zastępca prezydenta Piły.
Co dalej z Mississippi? Kilka godzin po zerwaniu się barki z cumy, właściciel wystawił ją na sprzedaż. Chciałby, aby została ona wyremontowana i dalej służyła pilanom jako restauracja.