Maseczki i przyłbice – wciąż są towarem na wagę złota. Za ich produkcję wzięli się wolontariusze. W Wałczu studenci Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej drukują przyłbice, a pracownicy Zakładu Aktywności Zawodowej szyją maseczki.
Dotychczas używane jedynie przez specjalistów, teraz już przez każdego. Nic więc dziwnego, że maseczek i przyłbic zaczęło brakować. W pomoc zaangażowali się więc zwykli ludzie. Tak też było w przypadku Tomasza Mielcarka, studenta Zarządzania i Inżynierii Produkcji na wałeckim PWSZ-cie. Postanowił on wykorzystać uczelnianą drukarkę 3D i wyprodukować przyłbice.
- W związku z wolnym czasem stwierdziłem, że podejmę próbę kontaktu z panem doktorem. No i tak udało się napędzić ten cały motor, zebraliśmy grupę która była chętna do pomocy - wyjaśnia Tomasz Mielcarek, student III roku Zarządzania i Inżynierii Produkcji PWSZ w Wałczu.
- Ja znalazłam go w sieci w weekend, po ogłoszeniu pandemii. Przyszłam z taką propozycją do krawcowej, ona powiedziała, nie ma problemu. Fajnie się ją szyło. Rekordowo uszyłyśmy 936 maseczek w ciągu tak naprawdę 7,5 godziny - mówi Jolanta Pawlus, dyrektor Zakładu Aktywności Zawodowej w Wałczu.
Za maszynami do szycia siadły kadrowe, opiekunki i kucharki. 60 zatrudnionych w ZAZie niepełnosprawnych musiało zostać w domu, bo są w grupie szczególnego ryzyka. Zakład musi jednak zarabiać na pensje pracowników, dlatego kierownictwo placówki postanowiło przestawić produkcję. Maseczki początkowo kupowały lokalne firmy, teraz też już mają zagraniczne zamówienia.