Był 13 maja, popołudnie, Biała pod Trzcianką. Ten dzień Magdalena Kobuszewska zapamięta do końca życia. Była w swoim pokoju, gdy usłyszała hałas. Otworzyła drzwi. W jej stronę buchnęły kłęby gryzącego dymu.
– Uciekłam, zaczęłam dzwonić po pomoc, a później to... patrzyliśmy jak płonie wszystko to, czego się dorabialiśmy całe życie... - płacze Magdalena Kobuszewska.
Spłonęło wszystko. To, co ocalało przed ogniem, zniszczyła woda lub przeniknął niemożliwy do usunięcia zapach.
– Co się uratowało? …. To, co mieliśmy ze sobą... - dodaje mieszkanka Białej.
PANI MAGDALENIE I JEJ RODZINIE MOŻNA POMÓC TU
Kobieta mieszka z dwójka nastoletnich dzieci i bratem. To ich dom rodzinny. Zawinił nieszczelny przewód kominowy. Dzisiaj, po trzech tygodniach, po pożarze już nie ma prawie śladu. Choć rodzina optymistycznie wierzy, że wprowadzi się do starego-nowego domu w wakacje, wie, że bez pomocy będzie trudno. Dom nie był ubezpieczony. Magdalena Kobuszewska wzruszona mówi o ogromie pomocy, którą otrzymali. Ta jednak potrzebna jest nadal.
To nie koniec pecha w Białej. Kolejne nieszczęście nadeszło 22 maja, była 22.30 gdy syn Lidii Chmielnik usłyszał niepokojące dźwięki. Domownicy już spali. Kobieta nie pamięta z tej nocy zbyt wiele.
– Może to i dobrze, że nie pamiętam aż tyle. Pomału jak ludzie opowiadają, coś mi gdzieś... że siedziałam na rowie, mąż się nie odzywał ani słowem. Bałam się o niego, krzyczałam do niego, on się w ogóle nie odzywał - płacze Lidia Chmielnik.
PANI LIDII I JEJ RODZINIE MOŻNA POMÓC TU
Chmielnikowie zostali z pralką, kuchennymi naczyniami i meblościanką. Pozostały dobytek życia tamtej nocy utracili. Mieszkają w budynku wielorodzinnym. Są w nim trzy mieszkania. Na górze mieszkał Paweł Zychowicz. Mężczyzna zginął. Zaczadził się.
W chwili pożaru był u niego znajomy, został ciężko poparzony, próbował wyskoczyć z okna, uratowali go strażacy. Mężczyzna przebywa w szpitalu. Trzecie mieszkanie zajmują Kurowscy. Ich mieszkanie ogień oszczędził. Zniszczyła je jednak woda, więc bez generalnego remontu się nie obędzie. Dużym wydatkiem będzie odbudowa dachu.
– To jest stare budownictwo, zabytkowe, musimy dach odtworzyć tak jak był. To są duże koszty - tłumaczy Magdalena Kurowska.
PANI MAGDALENIE I JEJ RODZINIE MOŻNA POMÓC TU
Pożar, który zauważył syn kobiety wybuchł, tu, na strychu, w głównej instalacji elektrycznej. W tym samym pomieszczeniu, mężczyzna miał zdeponowane wyposażenie całego mieszkania, które niedawno sprzedał, był tuż przed przeprowadzką. Dziś również nie ma nic. Rodziny te jednak w swoim nieszczęściu nie zostały same.
– Tyle ludzi, ile się zleciało... W ciągu trzech dni posprzątaliśmy wszystko tutaj. I na dole i tu przylecieli, żeby rozbierać. Super, super... - wspomina Anna Boch, sołtys Białej.
Pomoc ta zainteresowanych wzrusza do łez.
– Po prostu brakuje mi słów wdzięczności, podziękowań dla wszystkich moich znajomych, przyjaciół, przyjaciół przyjaciół, przyjaciół moich synów. Stają na takiej wysokości zadania, że w trzy dni ja mam uprzątnięty ten dom - dodaje Lidia Chmielnik.
Pomóc poszkodowanym może każdy, wpłacając dowolną kwotę. Potrzebny jest też jest dekarz, który podejmie się prac związanych z odbudową dachu. Młodzi mieszkańcy Białej z myślą o pogorzelcach nagrali piosenkę-przesłanie, wraz z prośba o udział w zbiórce.
Komentarze
Zobacz także