Sprawę nagłośnił starosta pilski, który napisał na swoim Facebooku, że lekarka jak się wyraził "olała" zasady i pojechała do szpitala na badanie, narażając tym samym inne osoby. Lekarka była zakażona koronawirusem. Nie mogąc się doczekać karetki, która miała pobrać od niej drugi wymaz, zdecydowała się sama pojechać do szpitala.
- Wsiadła do samochodu na swoim podwórku i podjechała do szpitalnego punktu drive-thru, gdzie osoba pobierająca wymazy jest w pełni zabezpieczona. Nie popieram takiego zachowania, ale przyjęłam tłumaczenie pani doktor i dyrektora szpitala - powiedziała dziś Polsatowi Danuta Kmieciak, dyrektorka pilskiego sanepidu.
Dlatego lekarka nie zostanie ukarana mandatem. Groziło jej nawet 30 tys. zł kary.
Na kobietę wylała się jednak fala hejtu. W jej obronie stanęli lekarze. Medycy z pilskiego szpitala domagali się od starosty przeprosin. Dziś też pismo w tej sprawie do Eligiusza Komarowskiego skierował szef Wielkopolskiej Izby Lekarskiej.
- Zdaję sobie sprawę, że zawód lekarza będący zawodem zaufania publicznego wymaga szczególnej dbałości o zachowanie obowiązujących medycznych procedur. Nie ulega wątpliwości, że postępowanie lekarki należy przeanalizować pod względem formalnym, czy nie naruszyła ona obowiązujących procedur. Zapewniam, że Wielkopolska Izba Lekarska jako instytucja do tego uprawniona, bada zaistniałą sytuację. Tym niemniej nie akceptuję publicznego ferowania wyroku, jakim był Pana wpis na portalu społecznościowym. Zwracam uwagę na komentarze pod Pańskim wpisem, które mogą przyczyniać się do publicznego linczu i hejtu - napisał prezes ORL WIL Artur de Rosier.
Komentarze
Zobacz także