Salowe protestowały z powodu zmian w sposobie ich zatrudnienia. Zarząd szpitala szuka oszczędności i przejście salowych do prywatnej firmy ma być korzystne dla lecznicy. Na to zainteresowane nie chcą się zgodzić.
- Jak obliczyliśmy, nie będzie żadnych oszczędności z tego powodu bo my najniżej zarabiający zarabiamy najniższą krajową - mówi Ewa Rutkowska ze Związku Zawodowego pracowników Szpitala Specjalistycznego w Pile.
I według salowych, wynajęcie zewnętrznej firmy będzie dla szpitala droższe. Nie zgadzają się także na warunki, bo w szpitalu są zatrudnione na etacie, a w firmie byłaby to tzw. „śmieciówka”. Niepokoją ich również opinie na jej temat.
- Jest to firma niewiarygodna. Wczytując się w opinie byłych pracowników lub obecnych, sytuacja jest ciężka i w Gdańsku i we Wrocławiu. Personel się burzy - mówi Mirosława Dobuszewska ze Związku Zawodowego pracowników Szpitala Specjalistycznego w Pile.
Burzą się nie tylko salowe. Odejście ze szpitala rozważała lekarka, która według starosty złamała zasady izolacji i naraziła innych na niebezpieczeństwo. Kobieta nie mogąc się doczekać kontrolnej karetki wymazowej zadzwoniła do szpitala i umówiła się na test. O tym, że zakażona pojechała do szpitala na testy na obecność koronawirusa starosta poinformował na swoim Facebooku. Napisał wówczas między innymi, że “olała” zasady. Wylała się wtedy fala hejtu, który trwa do dziś. Lekarka ostatecznie została w pracy, bo koledzy po fachu i część pacjentów stanęli za nią.
- Atmosfera jest gorąca. Wielu lekarzy już odeszło, następni to rozważają. Tak się dobrze nie pracuje - mówi Mariusz Antoniewicz, lekarz ze Szpitala Specjalistycznego w Pile.
Negatywne komentarze i szczucie – to według medyków dla nich obecnie chleb powszedni.
- Co powodują fake newsy, co powodują jakiekolwiek ataki na pracowników - dotyczy to przede wszystkim młodych lekarzy. Starsza kadra jest bardziej odporna. W szpitalu jest już wielu lekarzy-emerytów, wielu przed emeryturą. Jak odejdą, to problem będzie jeszcze „ciekawszy”. A młodzi nie przyjdą - przekonuje Krzysztof Karpiński, kardiolog ze Szpitala Specjalistycznego w Pile.
Starosta pilski nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. Jak zapowiada, nie zmieni swojego nastawienia.
- Tak jak mówi się w annałach historii - bo poprzedni menadżer chciał wprowadzić identyfikatory czasowe pracy lekarzy i powstał bunt lekarzy. To było ok 10 lat temu. I ówczesny starosta ugiął się, a ja na pewno się nie ugnę i bądźmy tego świadomi - zapowiada Eligiusz Komarowski, starosta pilski.
Po stronie pilskich lekarzy stanęła Wielkopolska Izba Lekarska. Wspólnie wydali oświadczenie, w którym sprzeciwiają się napędzaniu przez starostę hejtu wobec nich.
- W tej chwili wytwarza się taka atmosfera, która powoduje, że pacjent zaczyna straszyć lekarza, że on wykona telefon ze skargą. Lekarze zaczynają obawiać się tego, czy ich nie opiszą. Nie możemy doprowadzić do takiej sytuacji, że będziemy pracować w lęku i będziemy wytwarzać sztuczną, nieprawdziwą zresztą atmosferę wobec lekarza - mówi Artur de Rosier, prezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej w Poznaniu.
Któremu od roku przysługuje ochrona prawna należna funkcjonariuszowi publicznemu. Dzięki temu lekarze, pielęgniarki, czy ratownicy medyczni mają dodatkową ochronę prawną.
- Jeżeli wkraczamy na SOR i zastraszamy lekarza, to jest równoważne z tym, jakbyśmy zastraszali, czy ubliżali policjantowi, czy innemu funkcjonariuszowi publicznemu - mówi Marcin Karolewski, członek prezydium Wielkopolskiej Izby Lekarskiej.
Już po tym proteście starosta pilski wydał oświadczenie. Zaprzeczył w nim, że z pilskiego szpitala odchodzą lekarze. Dodał, że otrzymuje skargi na niektórych pracujących tam medyków oraz że protest ten jest nieuzasadnionym atakiem na jego osobę. Przyznał także, że we wpisie na portalu społecznościowym odnośnie lekarki zakażonej koronawirusem użył „zbyt emocjonalnego słowa”, jednak uzasadnia to działaniem w „interesie społecznym”.