II turę wyborów prezydenckich wygrał Andrzej Duda. Zwycięstwo zapewnił sobie uzyskując poparcie 51,08 proc. wyborców. Kandydat Prawa i Sprawiedliwości wygrał o włos.
- Chcemy jednego prezydenta i dobrego, bo jakoś doprowadza ten kraj do porządku. Współdziała z rządem i sytuacja się polepsza. Mamy tyle już lat, więc na eksperymenty nie mamy czasu - mówili wyborcy Andrzeja Dudy.
Około pół miliona głosów mniej zdobył Rafał Trzaskowski. Na kandydata Platformy Obywatelskiej zagłosowało niemal 49 proc. wyborców.
- My chcemy innej Polski, nie chcemy być zniewoleni. Jestem w Unii i chcę być w Unii. Nie chcę być pomiotem długopisu. Uważam, że nie powinien być z jednej partii. Powinien być z osobnej partii. Nie lubię głosować na pajaców - mówili wyborcy Rafała Trzaskowskiego.
Prawo i Sprawiedliwość tym wynikiem umocniło swoją władzę. Przez kolejne ponad trzy lata, aż do najbliższych wyborów parlamentarnych, PiS będzie kontynuowało swoje reformy bez większych przeszkód.
- To jest zwycięstwo znaczące, ponieważ wskazuje na to, że ta myśl koncepcji funkcjonowania państwo głoszona przez Zjednoczoną Prawicę jest akceptowany przez społeczeństwo - mówi Krzysztof Czarnecki, poseł i szef pilskich struktur Prawa i Sprawiedliwości.
W zasadzie połowę głosujących. Wyniki zarówno w regionie jak i w kraju dowodzą, że Polacy są podzieleni. W naszym regionie więcej głosów zdobył Rafał Trzaskowski. Kandydat opozycji zwyciężył we wszystkich pięciu powiatach i w największych miastach regionu. Najwięcej, bo ponad 60 proc. poparcia uzyskał w powiecie chodzieskim. Najmniej, niecałe 54 proc. w powiecie złotowskim.
- Prezydent Duda sam powiedział, że jest prezydentem połowy Polaków i tego mu nie zapomnimy. My faktycznie bardzo mocno się podzieliliśmy, a co będzie w następnych tygodniach miesiącach i latach to w dużej mierze będzie zależało od prezydenta Dudy - przekonuje Jacek Gursz, burmistrz Chodzieży, pełnomocnik komitetu wyborczego Trzaskowskiego na Wielkopolskę.
- Być może czas już na wymianę pokoleniową i Trzaskowski jest idealnym kandydatem do tego, żeby połączyć różne grupy społeczne. Bo jego wybór w końcu był wyborem społecznym - twierdzi Piotr Głowski, prezydent Piły.
Bo takiej mobilizacji po obu stronach nie było od dawna. Tylko podczas wyborów w 1995 roku frekwencja była nieco wyższa.