Do rekordu z 1995 roku, gdy rywalizowali Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski zabrakło niewiele, bo zaledwie 0,16 proc, czyli kilkadziesiąt tysięcy głosów. Frekwencja wyborcza w tą niedzielę była o 13 proc wyższa niż w 2015 r kiedy o reelekcję ubiegał się Bronisław Komorowski I ostatecznie przegrał z Andrzejem Dudą.
- Jesteśmy zobowiązani, żeby dokonywać wyborów. Jest to nasz poniekąd obowiązek, ale i przywilej - mówi mieszkanka Piły.
Przywilej, z którego jednak nie skorzystało niemal 10 milionów Polaków. To dużo, skoro na Andrzeja Dudę I Rafała Trzaskowskiego głosowało własnie po 10 milionów wyborców.
- Jest i również inne podejście, które ujawniają raporty z badań nad frekwencją. One bardziej pokazują bardziej taki stan, że ze względu na to, czy będę brał udział w wyborach, czy nie, mój głos i tak niczego nie zmieni. To jest dla mnie sygnał, że w dalszym ciągu mamy w Polsce do czynienia z bardzo niskim poziomem edukacji politycznej - tłumaczy dr Jacek Pokładecki, politolog i wykładowca w UAM w Poznaniu.
W naszym regionie ponownie najwyższą frekwencję odnotowano w powiecie chodzieskim. Dalej kolejno był pilski, czarnkowsko-trzcianecki, wałecki i złotowski. Wśród mieszkańców miast najwięcej, bo 66,36% wyborców do urn poszło w Chodzieży, minimalnie mniej było w Pile.