Kościół Św. Antoniego w Pile to perła sakralnej architektury w skali kraju. Decyzja o jego powstaniu zapadła w latach 20 poprzedniego stulecia. Projektował ją czołowy przedstawiciel modernizmu Hans Herkommer. Prace nad wzniesieniem modernistycznej budowli rozpoczęły się 1928 roku i trwały dwa lata. Projekt świątyni był wyjątkowy pod każdym względem.
- Była metalowa konstrukcja wypełniona cegłą i otynkowana. Wszystko to robi bardzo lekkie wrażenie, trochę postindustrialne, czy jak mówiono wtedy modernistyczne. Było to szokiem - opowiada Roman Chwaliszewski, regionalista.
Szczególnie dla polskiej ludności, która przyszła tu w 1945 roku. Nowym mieszkańcom miasta przyzwyczajonym do kościołów barokowych i neoromańskich, trudno było oswoić się z tak nowoczesną formą. Nietypowa była nie tylko konstrukcja, ale także wnętrze i wystrój. Począwszy od ponad 7-metrowego największego w Europie krzyża z Chrystusem.
- Dla jednych przytłaczający, dla innych porywający, koncentrujący całą uwagę - dodaje Chwaliszewski.
A skończywszy na drodze krzyżowej, którą niektórzy uważali za karykaturalną. Mimo wielu kontrowersji i pomysłów na zmiany, kościół ocalał w niemal niezmienionej formie do dziś. Jednak ostatni większy remont był tu ponad ćwierć wieku temu. Niedawno odnowiono witraże.
- Czyli prezbiterium tak jak teraz widzimy te rusztowania, potem po lewej stronie będzie ta jedna kaplica, która jest przy zakrystii, potem siostrzana kaplica gdzie jest pan Jezus Miłosierny i kaplica św. Antoniego - mówi o.Tomasz Wołoszyn, proboszcz parafii pw. św. Antoniego w Pile.
Konserwatorzy chcą odtworzyć pierwotny wygląd prezbiterium. Jak ustalono w trakcie prac specjalnej komisji, dominowało w nim... złoto. W tym kolorze były m.in. wnętrza łuków oraz kręgi wokół witraża nad prezbiterium.
- O tym, że jest to do góry to były przypuszczenia, a o tym, że są jeszcze kolory, które są jakby takimi snopami światła rzucanymi od tych witraży to dowiedzieliśmy się dopiero teraz - wyjaśnia Katarzyna Pubanc-Zalewska, konserwator zabytków.
Takie kolorowe wzory były prawdopodobnie na wszystkich belkach kościoła. Konserwatorzy je odtworzą. Przywrócą wnętrzu też dawny blask i to dosłownie. Wrócą tu złocenia, a szlachetne tynki będą wyczyszczone, tak aby, jak dawniej odbijały świetlne refleksy.
- Cały urok polega na tym, że ma różne wgłębienia, nierówności. Mamy jeszcze do czynienia z tynkiem szlachetnym, czyli występują w nim różne drobiny piasku czy kwarcu, to jeszcze błyszczy. I takie tam mamy do góry - tłumaczy konserwator.
Prace konserwatorskie potrwają do listopada. Renowacja pochłonie grubo ponad pół miliona złotych. Składają się na nią Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, kuria oraz kościół.