Dziurawe drogi, zapchane kratki ściekowe, brak chodników czy dostatecznej liczby miejsc parkingowych. Tak wyglądać ma rzeczywistość mieszkańców osiedla zaadaptowanego po wojskowych koszarach.
- Myśli się przede wszystkim aby upchnąć ludzi a nie myśli się chociażby o parkingach czy drogach. Wystarczy spojrzeć jaki tu jest chodnik: dziury, jedna na drugiej. 2 lata temu pokleili trochę i to wszystko, ktoś straci podwozie i nie wiem kto to będzie wtedy płacił - mówią mieszkańcy osiedla.
Na dramatyczny stan dróg, skarżą się także właściciele pobliskich firm. W sprawie tej kilkukrotnie interweniował miejski radny Tomasz Słoboda. Jak się okazuje problem kiepskiej infrastruktury to nie jedyna rzecz, która spędza mieszkańcom powojskowego osiedla sen z powiek.
- Mieszkańcy też zgłaszają prośbę montażu monitoringu bo w ostatnim czasie przydarzyło się tutaj dużo włamań do mieszkań i piwnic. Mieszkańcy zgłaszali też chęć partycypowania w instalacji takiego monitoringu. Przyznam, że ta rozmowa z panem prezesem była konstruktywna i miałem nadzieję, że coś tutaj się zmieni - mówi Tomasz Słoboda, radny Rady Miasta Piły, mieszkaniec osiedla.
Kwestia montażu monitoringu na osiedlu wydaje się jednak przesądzona.
- Biorąc pod uwagę, że te mieszkania są skierowane do osób mniej zamożnych, bo to budownictwo komunalne, to wykonywanie takiego typu instalacji jest po prostu rzeczą zbytkową - tłumaczy Sławomir Żebrowski, Pilskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego.
- Sytuacja wygląda w ten sposób, że część układu drogowego, który jest na tym osiedlu to są drogi gminne, będące własnością miasta. Cześć natomiast to jest współwłasność miasta i innych osób, zarówno fizycznych jak i prawnych - wyjaśnia Miron Tadych, dyrektor ZDiZ w Pile.
Łącznie aż kilkadziesiąt podmiotów. Przed laty Agencja Mienia Wojskowego w trakcie przekształcania tego terenu dawała przy zakupie działki także udziały w drogach. W praktyce zrobił się z tego istny galimatias. Część osób dobrowolnie chciała zrzec się udziałów, aby pozbyć się problemu utrzymania infrastruktury.
- Rozmowy, które były w poprzednich latach z tego co wiem zmierzały w tym kierunku - dodaje Miron Tadych.
Z pozostałymi miasto od lat nie może dojść do porozumienia. Mimo to Zarząd Dróg i Zieleni wyremontował ostatnio chodnik przy ul. Andersa, który był w najgorszym stanie.
- Możemy od czasu do czasu jeżeli pojawią się pewne możliwości zwłaszcza finansowe, wyremontować kawałek chodnika czy zakleić jakąś dziurę w jezdni. Natomiast abyśmy mogli zagospodarować ten teren z pomysłem, musimy najpierw dogadać się ze współwłaścicielami infrastruktury drogowej - tłumaczy dyrektor ZDiZ w Pile.
Jeśli kolejne rozmowy nie przyniosą rezultatu, miasto wystąpi na drogę sądową. Urzędnicy chcą domagać się zniesienia współwłasności i przekształcenia dróg jako publiczne. Wtedy gmina stałaby się jedynym właścicielem ulic, a co za tym idzie tylko ona odpowiadała za ich stan.