Na dziedzińcu „blaszaka” przy ulicy Ludowej codziennie spotykają się osoby nadużywające mocnych trunków. Agresywni i nachalni zaczepiają przechodniów, publicznie oddają mocz i wszczynają awantury. Mieszkańcy i okoliczni sklepikarze mają dość.
Takie obrazki w tym miejscu to chleb powszedni. Odkąd dziedziniec popularnego „blaszaka” został wyremontowany i postawiono ławeczki, regularnie przesiadują tu nietrzeźwi. Wielu z nich zaczepia przechodniów. Często są agresywni.
– Ludzie się boją wchodzić do góry, boją się zostawiać dzieci, boją się przechodzić, ponieważ jesteśmy tutaj zaczepiani o papierosa, o pieniądze, a kup mi piwo, leżą tutaj często, przewracają się, biją się często między sobą - ostrzega Iwona Janc, mieszkanka.
A to skutecznie odstrasza mieszkańców do korzystania z tego miejsca oraz robienia zakupów w pobliskich sklepach. Przedsiębiorcy żalą się, że od kilku lat spadają im obroty.
– Kiedy jest ciepło, kiedy jest lato to jest tragedia, załatwiają się pod schodami, odstraszają nam klientów, dlatego, że niektórzy boją się wejść do góry z dziećmi - mówi Katarzyna Stanisławska, sprzedawca w jednym z okolicznych sklepów.
Problem zna Pilska Spółdzielnia Mieszkaniowa, która jest właścicielem tego terenu. Pracownicy kilkukrotnie rozmawiali z kloszardami, ale bezskutecznie. To głównie osoby bezdomne, skazańcy po odsiadce, nałogowi alkoholicy.
– Zgłaszamy te przypadki na mapę zagrożeń na stronie internetowej policji, są
wykonywane z naszej strony telefony do służb porządkowych, widząc to w godzinach pracy takie rzeczy robimy, natomiast widziałbym tutaj dużą pomoc ze strony mieszkańców - stwierdza Janusz Kryczka, kierownik administracji osiedla nr 2 w Pilskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Czyli zgłaszanie każdego takiego przypadku do odpowiednich służb. Policji adres ten jest jednak doskonale znany.
- Policjanci w tym miejscu pojawiają się codziennie, nawet kilka razy dziennie. Zazwyczaj interwencje dotyczą osób, które nadużywają alkoholu, które głośno się zachowują, zakłócają porządek, wobec takich osób policjanci nakładają mandaty karne - zapewnia mł. asp. Jędrzej Panglisz, oficer prasowy KPP w Pile.
Tych, tylko w tym roku policja wystawiła kilkadziesiąt. Do tego złożyła blisko 50 wniosków o ukaranie do sądu. To jednak nie przyniosło żadnego skutku. Pojawia się więc pytanie, czy jest recepta na rozwiązanie tego problemu? Bo działania podejmowane przez spółdzielnię, policję, czy streetworkerów to tak naprawdę syzyfowa praca. Szansą może być przymusowe leczenie odwykowe. Niestety, procedura postępowania wobec osób nadużywających alkoholu pozostawia wiele wątpliwości.
Alkoholowy problem w centrum Trzcianki
– Przymusowe leczenie polega na tym, że dana osoba otrzymuje z sądu taki nakaz wstawienia się, natomiast ta osoba wstawia się i owszem, podpisze dany dokument i stwierdzi, że ona nie chce być leczona w tej placówce w związku z powyższym wyjeżdża natychmiast i tutaj nie ma już takiej mocy sprawczej żeby ta osoba na siłę została w tym ośrodku - mówi Irena Wiśniewska-Smolarek, szefowa Akcji Humanitarnej Życie.
I wracamy do punktu wyjścia. Czyli pijaństwa, agresji i ekscesów do jakich niemal codziennie dochodzi właśnie obok „blaszaka” przy Ludowej. I co najgorsze takich miejsc, nie tylko w Pile jest coraz więcej.