Od soboty siłownie, kluby fitness, baseny i aquaparki są zamknięte. Stało się tak na mocy nowych obostrzeń wprowadzonych przez rząd. To już drugi w tym roku lockdown tej branży.
- Nie było z nami żadnej konsultacji. Do dzisiaj nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia dlaczego my. Co tu dużo mówić. Adekwatnie do sytuacji pandemicznej, w której się znajdujemy, można to określić krótko: chora decyzja. Ministerstwo rozwoju jak najbardziej rozumie nasze argumenty, natomiast jak wiemy z doniesień RMF-u, nie wszystkie resorty zgadzają się z tym stanowiskiem - mówi Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness.
Chodzi tutaj o ministerstwo zdrowia. Resort pod kierownictwem Adama Niedzielskiego, nie zgadza się na ponowne otwarcie siłowni i klubów fitness. Warta ponad 4 mld złotych branża stoi na krawędzi upadku.
- Branża fitness liczy ok 100 tys. miejsc pracy. To 2 miliony ćwiczących ludzi. Jeżeli faktycznie dojdzie do tego, że będzie drugi lockdown, całkowite zamknięcie klubów fitness, uważamy, że wiele klubów, przedsiębiorców już się nie podniesie i nie otworzy - tłumaczy Kamila Hinz z Gym Factory.
- Uważam, że jeżeli mamy otwarte kościoły, czy inne miejsca, gdzie gromadzi się bardzo dużo ludzi, to równie dobrze mogłyby być otwarte siłownie i tego typu miejsca, które służą rekreacji i zdrowemu trybowi życia - mówią pilanie.
Kościoły faktycznie pozostają otwarte, a obostrzenia które je dotknęły, nie są tak drastyczne, jak chociażby w przypadku siłowni.
- Obostrzenia również obowiązują w kościołach, bo są określone te 4m, tak samo jak w restauracjach - co 2 stolik może być czynny. Myślę, że jeszcze trochę i będą jeszcze większe obostrzenia, jeżeli zakażenia tak się będą rozwijały - mówi Danuta Kmieciak, dyrektor Państwowej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Pile.
Jak mówią przedstawiciele branży fitness, czekają do piątku na otwarcie klubów i propozycje finansowej rekompensaty ze strony rządu. Podkreślają, że są gotowi do dalszych działań, aby uratować swoją branżę.