Jeszcze kilka dni temu na nagłą decyzję rządu o zamknięciu cmentarzy narzekali hodowcy kwiatów. Dla tych przedsiębiorców po wiosennym lockdownie był to kolejny cios.
- Wiosną straciłem około 60 tys. złotych i teraz. A muszę włożyć 40 tys. zł. Żebym ja to wyprodukował. To są niewyobrażalne straty. Z drugiej strony jak ktoś wkładał serce w to i ma to wyrzucić to aż boli - mówi Józef Lisowski, hodowca kwiatów.
Sytuację tę zmieniło nieco pospolite ruszenie w całym kraju, jak Targ Chryzantemowy w Pile oraz interwencyjny skup kwiatów oferowany przez rząd. Jednak wiele innych branż, nie widzi w najbliższym czasie szans na odrobienie strat. Tak jak chociażby gastronomia. Lokale nie mogą wydawać stacjonarnie posiłków i napojów. Zgodnie z rządową dyrektywą, możliwe jest jedynie przygotowywanie jedzenia na wynos i to do odwołania.
- To jest taka jedyna szansa w sumie, która nam została. Takie podratowanie, ale gdzie się popyta po różnych restauratorach to jest bardziej na podtrzymanie tej działalności, na opłaty, na utrzymanie niż na zarobek - przyznaje Grzegorz Graczyk, właściciel baru Wyspiarz w Pile.
Straty liczy także branża turystyczna, która również bardzo mocno odczuła finansowo epidemię. Wiele rejonów na świecie objętych jest kwarantanną lub lockdownem, wiele połączeń anulowano, nie odbywają się szkolne wycieczki. Straty liczą nie tylko biura podróży ale firmy przewozowe, piloci...
- Osoby pracujące w hotelach, w atrakcjach turystycznych. Można powiedzieć, że to jest około 15 proc. światowego PKB. Także jest to ogromny sektor, któremu bez pomocy będzie bardzo trudno - wyjaśnia Krzysztof Kassner, właściciel biura podróży Słoneczna Przygoda w Pile.
- W kwocie ogólnej 312 mld złotych. Dzisiaj jest to wydatkowane na poziomie 150 mld złotych. W trakcie tego miesiąca zostaną podjęte decyzje i skierowane do tych środowisk po konsultacjach, jakie wsparcie finansowe będzie skierowane - zapewnia Krzysztof Czarnecki, poseł na Sejm RP, PiS.
A premier Mateusz Morawiecki przestrzega: to ostatni krok przed całkowitym lockdownem. Jeśli liczba zakażeń będzie lawinowo przyrastać ten ma być nieunikniony. Co także dotkliwie odczuje gospodarka.
- Dla nas jest ważne, że gdyby taki dalszy lockdown miał następować to, żebyśmy tym razem jednak nad nim pracowali, żebyśmy chronili prace szczególnie w produkcji, przemyśle i tych najważniejszych usługach. Nie zamykali transportu, nie zamykali logistyki i pozwalali ludziom w sposób bezpieczny przemieszczać się do pracy - tłumaczy Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan.
Dlatego prezydent konfederacji Lewiatan apeluje do rządu o utworzenie okrągłego stołu dla gospodarki wspólnie z przedsiębiorcami, związkami zawodowymi czy samorządami. Od tego zależeć miałoby to jak polska gospodarka sama przechoruje koronawirusa.