Grupa radnych Rady Miejskiej Trzcianki zawnioskowała o zwołanie sesji nadzwyczajnej by odwołać przewodniczącego i jego zastępców. Przewodniczący sesję zwołał owszem, ale zdalnie, co dla wnioskodawców jest działaniem łamiącym prawo. Taka sesja uniemożliwia tajne głosowanie, ale najpierw w ogóle trzeba w niej wziąć udział.
– Komputery mamy prywatne, ale nie wszyscy, ale nie mamy tego systemu Windows 10 i nie możemy się zalogować do systemu aby ta sesja mogła się odbyć. Ale i tak nic by to nie wniosło, ponieważ my nie możemy głosować tajnie w tym programie - stwierdza Witold Perski, radny RM Trzcianki.
Argument „sprzętowy” zbija Witoldowi Perskiemu burmistrz mówiąc o spotkaniu z radnymi, które odbyło się gdy pandemia zaczęła przybierać na sile.
– Podczas tego spotkania pytaliśmy radnych o to, czy życzą sobie, żebyśmy wprowadzili do budżetu środki, które pozwolą na zakup sprzętu – laptopów, czy tabletów właśnie z Windows 10, czy też chcą to robić na własnym sprzęcie. I tutaj wola większości była taka, że ma być do jednak własny sprzęt - mówi Krzysztof Jaworski, burmistrz Trzcianki.
Więc skoro radni zadecydowali, że chcą pracować na własnym sprzęcie, powinni go dostosować do wymogów potrzebnych do wzięcia udziału w zdalnej sesji. Kolejną wątpliwość radnych budzi fakt, że zaledwie tydzień wcześniej sesja odbyła się stacjonarnie, a teraz gdy miał być głosowany wniosek o odwołanie prezydium, okazuje się, że sesja może odbyć się tylko zdalnie. Przewodniczący twierdzi, że stało się tak, gdyż system nie był jeszcze gotowy. Teraz już jest.
Choć przez chwilę wydawało się, że odbywają się równolegle dwie sesje. Jedna zdalnie, druga stacjonarnie w gronie radnych, którzy nie byli w stanie się zalogować do systemu, to faktycznie sesja nie odbyła się w ogóle. Zabrakło kworum. Kolejnego terminu jeszcze nie wyznaczono.