- Gdyby była taka możliwość, to fundacja by go sobie zatrzymała, bo on jest po prostu piękny. Faktycznie jest super zrobiony. To nie jest zwykły maluch. To maluch, który jest „odpicowany” na maksa, ma wszystkie oryginalne części, lotnicze siedzenia, skórę, jest zrobiony naprawdę perfekcyjnie. To piękne cacuszko. Po drugie, to maluch zrobiony z sercem. On był zrobiony po to przez przyjaciół i znajomych rodziców chorego Jakuba, żeby pozyskać pieniądze na leczenie - tłumaczy Angelika Leszczyńska, prezes fundacji Złotowianka.
Teraz malucha za 20 tysięcy złotych sprzedaje „Złotowianka”. Pieniądze zostaną przekazane na pomoc jej podopiecznym i będą miały duży wpływ na budżet fundacji, która przez pandemię notuje znacznie mniejsze wpływy.