– Łzy w oczach się kręciły i płynęły. To już było ciemno, szczerze powiedziawszy za bardzo nawet nie chciałam wchodzić i na to patrzeć, bo nie miałam już na to siły. Jeszcze był problem co zrobić z końmi. Konie biegają, jest zima. Warunki atmosferyczne totalnie nie sprzyjały temu, by je zostawić na podwórku. Tym bardziej, że też do końca nie wiedzieliśmy jaki jest stan ich zdrowia - mówi Karolina Flis, współwłaścicielka stajni.
Na szczęście okazało się, że tylko klacz, która osłaniała źrebaka przed ogniem doznała niegroźnego oparzenia. Jej młode ma trochę spaloną sierść. Liza i Lotos znaleźli dach nad głową w zaprzyjaźnionej stajni. W drugiej stajni, kolejne dwa konie. Im nic się nie stało. Duże są natomiast straty materialne. Już następnego dnia po pożarze swoją pomoc w zadaszeniu stajni zaoferował znany wśród pilskich przedsiębiorców miłośnik koni. To duża pomoc, jednak do wykonania jest jeszcze instalacja elektryczna i hydrauliczna.
Odbudować trzeba także boksy. Spłonął również wartościowy sprzęt, taki jak ogłowia, kantary, siodła i popręgi, czy zapewniająca bezpieczeństwo odzież jeździecka. Dla Lizy i Lotosa potrzebne są też ochronne derki, bo uszkodzona przez ogień sierść nie chroni ich przed zimą. Potrzebne jest 20 tys. zł. Odbudowę stajni można wesprzeć na stronie dotuje.pl
Komentarze
Zobacz także