Ciepła odzież i zimowe buty – to najpilniejsze potrzeby dwóch bezdomnych zamieszkujących pilskie lotnisko. Mają wsparcie, dzięki któremu nie są głodni, ale może ktoś ma niepotrzebne ubrania?
Ciężko nie jest, ale nie jest też bardzo przyjemnie, obornik przecież fiołkami nie pachnie, ale praca przy sprzątaniu stajni to sposób na odwdzięczenie się za wyciągniętą pomocną dłoń. Dłoń, w której jest chleb i ciepła kawa.
– Fajnie, lubię pracować. Pracy się nie boję. Dla mnie może być i ciężka - zapewnia bezdomny Zbigniew.
Byle było coś do jedzenia i ciepło, szczególnie teraz. Zbigniew i Andrzej to bracia. Są bezdomni. Byli w ośrodku, ale nie zagrzali tam miejsca. Zamieszkali w jednym z hangarów na pilskim lotnisku.
– Ludzkie pojęcie przechodzi, że tam mógł człowiek spać... No a teraz, jak są przykryci i najedzeni... Dostaną śniadanie, obiad i do domu jak idą po południu tam do siebie, to tam w reklamówkę dostaną – mówi Władysław Myszkowski, właściciel stajni.
Dostali też tapczany i okrycie oraz piecyk opalany drewnem. Za pomoc odwdzięczają się tak jak potrafią. W stajni pracy nie brakuje. Koni jest 14, więc i sprzątania sporo. Trzeba wyrzucić obornik i wymienić ściółkę. Pan Władysław pomaga, jak może, ale przydałyby się jeszcze buty zimowe, w rozmiarze 43 i 44 oraz ciepłe ubrania. Można je przynieść właśnie do stajni na lotnisku.