- Obudziłam się, poszłam do łazienki, do toalety i poczułam po prostu dym - zaczyna opowieść Katarzyna Konczal, mieszkanka Dzierzążenka.
Po chwili państwo Konczalowie wiedzieli, że pali się u nich. Wystarczyła chwila, by ogniem zajęło się całe poddasze. Natychmiast wezwali strażaków.
- A w między czasie zaczęliśmy sami gasić wodą, wężem już ten pożar, no ale niestety nie daliśmy rady, bo już za bardzo do góry szedł ogień - opowiada dalej Katarzyna Konczal.
Strażacy, mimo bardzo szybkiego przyjazdu na miejsce musieli działać wyjątkowo uważnie, bo na dachy były panele fotowoltaiczne. A to zawsze wiąże się z ryzykiem porażenia prądem.
- Jest to znaczące utrudnienie, a w każdym bądź razie jest bezpiecznik do włączenia stosownego myślenia, aby nikt ze strażaków uczestniczących w tej akcji nie został poszkodowany - tłumaczy st. asp. Kazimierz Wiebskowski, rzecznik prasowy złotowskich strażaków.
ABY WESPRZEĆ POGORZELCÓW WYSTARCZY KLIKNĄĆ TU
- W ciągu dnia rodzice są tutaj na gospodarstwie, mają ciepłe ubrania aby tutaj jakoś przetrwać bo są zwierzęta. A na noc jadą spać do siostry, żeby nie zamarznąć - córka pogorzelców Anna Stęrzewska.
W gospodarstwie nie ma wody i prądu, jest wymagający opieki inwentarz . Został też kredyt za dach, którego już nie ma.
- Dom był po remoncie dachu, bo zakładaliśmy ceramiczną dachówkę w tamtym roku ze względu na to, że mieliśmy założyć solary - tłumaczy Andrzej Konczal, mieszkaniec Dzierzążenka.
Kredyt trzeba będzie jeszcze spłacać kilka lat. Do tego potrzebne są pieniądze na odbudowę domu i na bieżące wydatki. Pogorzelcom pomaga rodzina, mieszkańcy i gmina. W Internecie ruszyła zbiórka pieniędzy. Potrzeba stu tysięcy złotych.