-Koordynowaliśmy akcję protestacyjną w całym województwie, mając jednocześnie stały kontakt z Zarządem Krajowym Solidarności w Gdańsku oraz władzami Związku w poszczególnych regionach. Sercem Komitetu było pomieszczenie, w którym zlokalizowany był dalekopis. Urządzenie dzisiaj archaiczne, ale wtedy było tym, czym dzisiaj jest telefaks, telefon czy smartfon. To było nasze najważniejsze urządzenie utrzymywania komunikacji ze światem zewnętrznym. Dlatego po kolei, dwójkami pełniliśmy, całodobowe dyżury przy tym urządzeniu. Z jednej strony po to, aby je chronić przed ewentualną dywersją, a z drugiej strony, by mieć non stop kontakt z całym krajem. Tą drogą otrzymywaliśmy na bieżąco informacje, co i gdzie się dzieje, wydając jednocześnie własne polecenia podległym strukturom. Przekazywaliśmy też władzom krajowym Związku informacje o sytuacji w Pile i w Województwie Pilskim. W ZNTK czuwaliśmy całodobowo, spodziewaliśmy się bowiem ataku na nasz zakład milicji i wojska. Byliśmy jednak na to gotowi. Wtedy atak nie nastąpił. Nadszedł dziewięć miesięcy później, w dniu 13 grudnia 1981 roku, kiedy to władza wprowadziła stan wojenny – wspomina tamten czas dzisiejszy senator Adam Szejnfeld, wtedy działacz legalnej, a potem podziemnej Solidarności.
Dzisiaj oddaję hołd wszystkim tym, którzy czterdzieści lat temu stanęli solidarnie po stronie pobitych w Bydgoszczy, ale co ważne, stanęli przede wszystkim po stronie wszystkich tych, którzy wcześniej i potem, aż do roku 1989 pragnęli Polski wolnej, demokratycznej i praworządnej – kończy senator.
opr. i fot. Adam Szejnfeld
Komentarze
Zobacz także