W czwartek premier i minister zdrowia przedstawili nowe obostrzenia. Wynikają one z faktu, że znajdujemy się w trzeciej fali epidemii koronawirusa, która z każdym dniem przybiera na sile. Jak podkreślił Adam Niedzielski zbliżamy się do granicy wydolności służby zdrowia. Dlatego rząd podjął radykalne kroki. Zamknięte zostaną wielkopowierzchniowe sklepy budowlane i meblowe, a w placówkach handlowych, które pozostają otwarte będą obowiązywały nowe limity.
Od 27 marca zamknięte zostają również żłobki i przedszkola. Opieka zapewniona będzie wyłącznie dla dzieci rodziców wykonujących zawód medyczny i pracujących w służbach porządkowych.
– Wszystkie publiczne żłobki i przedszkola będą pełnić dyżury według potrzeb, więc dzieci, których nie dotyczą obostrzenia będą chodziły do tych samych placówek co do tej pory. By skorzystać z opieki w publicznych przedszkolach i żłobkach, rodzice muszą tylko złożyć pisemne oświadczenie o pracy w uprawnionych grupach zawodowych - mówi Piotr Gadzinowski, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Pile
Od soboty nie pójdziemy także do salonów urody, zakładów kosmetycznych oraz fryzjerów.
– Dostaliśmy bardzo mało czasu, tym bardziej, że przed świętami jest zawsze taki okres, gdzie większość ludzi jednak przygotowuje się do świąt i zmienia swój wygląd. Więc dla nas nie jest to zbyt dobra informacja tym bardziej, że w zeszłym roku również opowiadano nam o jakimś krótkim okresie, a okazało się, że byliśmy zamknięci 2 miesiące - wyjaśnia Michał Kranc, współwłaściciel Salonu Fryzjerskiego Angelo Rivieri w Pile
– To trudny apel, bo to święta, które mają nieść nadzieję, radość i myślę, że już niedługo potem ta nadzieja i radość będzie do Polski wracała na skutek programu szczepień - mówi Mateusz Morawiecki, premier RP
Czy wprowadzone obostrzenia i ponowne ograniczenie kontaktów, także z najbliższymi, nie odbije się na naszym zdrowiu psychicznym? Tym bardziej, że to kolejne święta w których obowiązują te uciążliwości.
– Mieliśmy już nadzieję, że te święta Wielkanocne będą zupełnie inne, a one będą powtórką z rozrywki z tamtego roku, nawet nie wiem czy nie gorzej, bo wtedy nie wiedzieliśmy z czym się mierzymy, mieliśmy wszyscy nadzieję, że czerwiec, lipiec i będzie koniec i tak przesuwamy dla samych siebie, bo nikt do końca nie wie do kiedy będziemy mieli takie obostrzenie, do kiedy będziemy tak funkcjonować - tłumaczy Klaudia Giese-Szczap, psycholog
Stąd coraz większa frustracja wśród ludzi. Przeważająca część społeczeństwa ma dość pandemii.
- Ja już po prostu marzę o normalności, ja marzę o tym żeby się spotkać ze znajomymi, żeby śmiać się, znowu się śmiać - mówi mieszkanka Piły
Nic jednak nie wskazuje na to, że normalność wróci w najbliższej przyszłości. Wprowadzone obostrzenia obowiązywać będą do 9 kwietnia.