Od ponad 40 lat niezmiennie w ostatni weekend marca zmieniamy czas na letni. W nocy z soboty na niedzielę umyka jedna godzina i z 2 staje się 3. Smartfony i komputery automatycznie synchronizują czas, ale w zegarach analogowych, kuchenkach czy kasach fiskalnych musimy to zrobić sami.
Zmieniając czas dostosowujemy naszą aktywność w ciągu dnia do ilości światła, która zależna jest od pory roku. Teraz tracimy jedną godzinę, ale za to wieczorami będzie jaśniej. W punktu widzenia zdrowia zmiana czasu przynosi straty. Zaburza się nasz zegar biologiczny. Niektórzy skarżą się na niewyspanie i złe samopoczucie. Dostosowanie się do nowego rytmu dnia może zająć nawet tydzień.
Idea zmiany czasu była podyktowana oszczędnością energii. Jako pierwsi czas zmienili Niemcy, by lepiej dostosować pracę fabryk do światła dziennego. Zdaniem Polskiego Stronnictwa Ludowego dziś, gdy fabryki są oświetlane sztucznie, nie ma to już uzasadnienia. Między innymi dlatego już kilka lat temu partia wnioskowała o zaprzestanie zmieniania czasu.
- To są kwestie gospodarcze. Dzisiaj przy takim intensywnym wykorzystywaniu transportu chociażby, przestawianie tego wszystkiego o godzinę to są potężne koszty - wyjaśnia Krzysztof Paszyk, poseł na Sejm RP, PSL
Sprawa trafiła na forum unijne. Komisja Europejska przeprowadziła ankietę, w której za zaprzestaniem zmiany czasu opowiedziało się 84% obywateli Unii Europejskiej. Temat jednak ucichł wraz z nastaniem pandemii. W Europie czas zmieniają wszystkie kraje z wyjątkiem Islandii i Białorusi.