Zaczęło się niemal 20 lat temu od hobby. Całkiem niedawno zamieniło w główne źródło dochodu. Pan Robert w fachu rymarza radził sobie przez te wszystkie lata doskonale. Udało mu się nawiązać kontakty biznesowe z wieloma samorządami, czy instytucjami.
- Poznałam ogromną pasję Roberta do tego, co robi. W jego warsztacie znajdują się fantastyczne, stare maszyny na których pracuje. Poza tym, że używa dawnych technologii, swoje prace tworzy też z wykorzystaniem nowych technik, więc fantastycznie wpisuje się to w obecne trendy - pojawia się ogromny szacunek do tego, co dawne i jest to łączone z nowinkami technologicznymi - opisuje Kamila Krzanik-Dworanowska, dyrektor Muzeum Ziemi Złotowskiej
Pan Robert zainwestował w sprzęt, a interes dobrze prosperował. I nagle pojawił się koronawirus, a telefon w warsztacie zaczął milczeć.
- Od roku nie mamy imprez, od roku nie dzieje się nic takiego, co powodowałoby zapotrzebowanie na nasze produkty. Najczęściej to były kluby, stowarzyszenia: robimy zlot motocyklowy, potrzebujemy 200 breloków, robimy dożynki - gmina zamawia przewieszki. To napędzało tę firmę - tłumaczy Robert Łobodziński, rymarz
Tak samo jak wsparcie lokalnej społeczności, bo popularnego „Pilota” zna, albo przynajmniej kojarzy, prawie każdy w Krajence.
Tym bardziej, że w okolicy próżno szukać innego rymarza. Tak samo, jak próżno szukać rządowej pomocy - przez ten rok firma pana Roberta otrzymała jedynie 5 tysięcy wsparcia z tarczy antykryzysowej. To kropla w morzu podatków i opłat.
Zapytaliśmy podczas rozmowy z Robertem Łobodzińskim, czy ma jeszcze siły i determinację, żeby to ciągnąć.
- Nooo… Staram się. Staram się wysypiać jakoś, chociaż jest trudno. Myślę, że to się uda dzięki przyjaciołom, być może dzięki wsparciu zrzutki.
Którą znajdziecie państwo pod podanym adresem. Zebranie tej kwoty wystarczy na opłacenie podatków i kosztów na cały rok.
Uratuj rzemiosło! Wesprzyj rymarza!
Komentarze
Zobacz także