Śledztwo dziennikarskie prowadzone przez Gazetę Wyborczą daje obraz szeregu nieprawidłowości w pilskiej szkole.
- Krzywda młodych policjantów, kary dla sygnalistów, nietykalny wykładowca. Pani komendant startuje w plebiscycie i tropi naszych informatorów. Odkrywamy straszną prawdę o szkole policji w Pile - tak zaczyna się tekst w Gazecie Wyborczej.
Chodzi o nadkom. Adama Zieleniewskiego, wykładowcę z zakładu prewencji i technik interwencji, który miał podczas zajęć skakać po brzuchach słuchaczy. Dziennikarz Gazety dotarł do notatki poszkodowanego policjanta dziś służącego w jednostce w Wałczu.
- W hali wykonywaliśmy brzuszki, pompki, uczyliśmy się wyprowadzać ciosy, poruszać w trakcie walki. Potem prowadzący poprosił mnie o położenie się na macie w celu zaprezentowania plutonowi techniki wypuszczania powietrza pod wpływem nacisku/docisku. Poinformował, że nadepnie mnie na brzuch, a ja mam wypuścić energicznie i jak najmocniej powietrze, co poskutkuje spięciem brzucha. W momencie pierwszego nacisku poczułem ukłucie i ból w prawej dolnej części żeber, jak i pod żebrami. Uznałem, że zapewne nie wykonuję tego ćwiczenia prawidłowo – czytamy w notatce policjanta ujawnionej przez Gazetę.
- Prowadziliśmy obszerną korespondencję z dziennikarzem Gazety Wyborczej. Nie na wszystkie pytania mogliśmy mu odpowiedzieć, bo niektóre informacje są chronione prawem - informuje asp. Magdalena Pałys, rzecznik prasowy Szkoły Policji w Pile.
W piątek mamy usłyszeć szczegółowy komentarz szkoły do tej sprawy. Swoje postępowanie prowadzi również prokuratura.
[AKTUALIZACJA]
Popołudniu Szkoła Policji wydała oświadczenie w sprawie tekstu w Gazecie Wyborczej. Publikujemy pełną jego treść.
Komentarze
Zobacz także