Cukinia, pomidory, mięta, a do wczoraj jeszcze buraki, które nie wytrzymały konfrontacji z kosiarką do trawy. Tak wygląda przydomowy warzywniak Dagmary Hoffmann. Nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że pani Dagmara mieszka w kamienicy, a podwórko dzieli z sąsiadami.
- Sąsiedzi na początku tak troszkę nieufnie, a później przychodzili i pytali się co mam, a co rośnie, “a może jakiś nawóz przywiozę z działki?” - wspomina Dagmara Hoffmann - miejska ogrodniczka.
I to właśnie marzenie pani Dagmary - żeby w przyszłym roku skrzynek z warzywami i ziołami było więcej, także tych należących do sąsiadów. A obok stolik i ławki, które pozwolą na zacieśnienie sąsiedzkich relacji w otoczeniu zieleni. Jak widać, brak ogrodu nie musi powstrzymywać przed rozwijaniem pasji ogrodniczej.
– Bez przerwy coś tam zmieniam na działce, czy to na balkonie, stosownie do pory roku - dodaje kolejna.
A to rosnące zainteresowanie roślinami nie tylko posiadaczy dużych ogrodów, ale też osób mających do dyspozycji tylko parapet lub balkon, potwierdzają sprzedawcy.
- Zwłaszcza teraz w okresie pandemii, którą mieliśmy, przychodzi coraz więcej klientów, którzy pragną mieć odrobinę swojej własnej natury i przychodzą zagospodarować małe ogródki - mówi Agata Iwicka-Węgrzyn, sklep ogrodniczy Prima.
Lub parapety, czy też niewielki balkon, bo tyle wystarczy, żeby otoczyć się zielenią.