Na szybie karetki pogotowia stacjonującej w Ujściu pojawiła się w czwartek kartka. Informowała ona, że od 30 lipca karetka jest nieczynna z powodu braku personelu medycznego. Teraz kartki już nie ma, ale nie ma też ratowników medycznych, którzy powinni całą dobę dyżurować w remizie strażackiej. Do powiatu pilskiego dotarł ogólnopolski protest ratowników medycznych.
- Mamy takie moralne prawo oczekiwać, by naszą pracę doceniono w sposób właściwy i przestano nam w końcu bić brawa, tylko zadbano o to, żebyśmy nie musieli po 400-500 godzin tyrać kosztem naszych rodzin, naszego zdrowia - tłumaczy Adam Piechnik, ratownik medycznym
Oficjalnie medycy przebywają na zwolnieniach lekarskich reperując zdrowie po intensywnej pracy przez 15 miesięcy pandemii. Nieoficjalnie w ten sposób ratownicy w całej Polsce walczą o swoje zarobki.
- Ratownicy medyczny z wykształceniem wyższym często powyżej 20 lat pracy mają pensję w tej chwili brutto wyższą o jakieś 300 od np. sanitariusza. No to jest karygodne. Ludzie, którzy odpowiadają za życie i zdrowie innych ludzi są przez nasz kraj, polityków przez dyrektorów niedoceniani - wyjaśnia Damian Garlicki, ratownik medyczny
Chodzi o zasady wynagrodzenia dla ratowników zatrudnionych na umowę o pracę, którzy zgodnie z nowymi przepisami, zostali uwzględnieni w siatce płac jako osobny zawód medycznym. Oznacza to, że znaleźli się w najniższej kategorii wynagrodzeń. Ratownicy, obawiają się, że nie będą teraz otrzymywać dodatku i ich płace będą niższe.
Protest rozpoczęty we Wrocławiu obejmuje kolejne miasta. Nie działają Szpitalne Oddziały Ratunkowe, nie wyjeżdżają karetki. W Pile na zwolnieniu jest już 1/3 ratowników i w związku z tą absencją karetka w Ujściu nie jest obsadzona.
- Część ratowników jest na zwolnieniach lekarskich, co jest pewnym dla nas problemem, ale na ten moment dziś wieczorem zabezpieczamy trzy karetki. Natomiast okresowo są to dwie karetki w ramach możliwości kadrowych, jakie posiadamy - mówi dr n. med. Łukasz Łuczewski, dyrektor medyczny Szpitala Specjalistycznego w Pile
Jednocześnie dyrekcja szpitala zapewnia, że póki co pilski SOR nie jest zagrożony brakiem kadry.
- Będziemy robić wszystko, żeby zabezpieczyć maksymalną liczbę karetek, żeby to bezpieczeństwo zostało utrzymane - zapewnia Wojciech Szafrański, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Pile
Jak długo? Tego nie wiadomo. Sytuacja z dnia na dzień się pogarsza i kolejni ratownicy idą na zwolnienia. Dotychczasowe negocjacje medyków z rządem nie przyniosły skutku i niewiele wskazuje by w najbliższym czasie miało coś się zmienić.