Kilkanaście zablokowanych dróg krajowych i dziesiątki kilometrów korków. Tak wyglądały we wtorek i środę antyrządowe protesty rolników w całym kraju. Gospodarze z AGROunii domagają się rozmów z premierem i konkretnych, pomocowych działań.
Obecna tura rolniczcyh protestów trwała od wtorku. W środę rolnicy zrzeszeni w AGROunii wyjechali na drogi także w naszym regionie. W południe zablokowali drogę krajową numer 11 na wysokości Ujścia. Z prędkością 10 km/h poruszali się w kierunku Piły. -Mam nadzieję, że będzie minimum 40 ciągników. Tak, czy inaczej, nawet jeśli byłoby nas 5 to zrobimy to co mamy zrobić. Spowolnimy ten ruch i mam nadzieję, że ludzie zauważą nasz problem - poinformowała koordynatorka protestu Joanna Dreger.
Rolnicy zarzucają premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, brak czasu na spotkanie z nimi i ignorowanie przez rząd ich postulatów. Główny problem dotyczy opłacalności produkcji trzody chlewnej. Według nich za kilogram żywca dostają dziś od 3,80 zł do 4,20 zł. Jednocześnie koszt produkcji kilograma mięsa to prawie 7 złotych. -Na dzień dzisiejszy jest tak źle w rolnictwie, że my nie mamy wyboru. Jesteśmy postawieni pod ścianą i ten dzisiejszy protest jest dla nas być albo nie być - tłumaczył rolnik z powiatu wągrowieckiego Benedykt Bejm.
Rolnicy zarzucają rządzącym bierną postawę wobec Afrykańskiego Pomoru Świń. Jak mówią, gdy w gospodarstwie pojawi się przypadek ASF, wybijane jest całe stado. Na to hodowcy nie chcą się godzić. -Nikt się nie przejmuje polskim rolnikiem, polską wsią. Myślę, że jest to bardzo, bardzo nieodpowiedzialne. To wszystko można poukładać, tylko trzeba spotkać się. Mało tego, takie spotkanie nie może zakończyć się tylko spotkaniem - wyjaśniał rolnik z powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego Janusz Białoskórski.