To wynik zmian w rozporządzeniu ministra Infrastruktury i Rozwoju. Sprzeciwiają się temu mieszkańców i leśnicy. Na takim niedozwolonym już przejściu doszło niedawno do tragedii.
W połowie sierpnia na torach zginął 87-letni pilanin. To działkowicz, który od lat korzystał z tego leśnego przejazdu kolejowego.
- Doszło najprawdopodobniej przy przekraczaniu torów kolejowych do przewrócenia i na skutek tego został potrącony przez przejeżdżający pociąg - mówi Marian Ostaszewski, prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych “Kalinka”.
Droga ta stanowi skrót na Rodzinne Ogródki Działkowe “Kalinka”. Przez las działkowicze mają o prawie 2 km krótszą trasę.
- Znaczna część działkowców to mieszkańcy osiedla Górne, którzy korzystają ze skrótu, który wiedzie właśnie skrajem lasu do naszych działek, szczególnie w okresie letnim ma to miejsce. Był tam przejazd, co prawda niestrzeżony, a w tej chwili przejazdy zostały zlikwidowanie i pewnie to jest też również efektem tego, że taka sytuacja miała miejsce - dodaje Marian Ostaszewski, prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych “Kalinka”.
Likwidacja leśnych przejazdów kolejowych wzburzyła część mieszkańców. Do naszej redakcji trafiło kilka listów w tej sprawie.
- Może ktoś z redakcji zajął by się tematem i skontaktował z PLK w tej sprawie. Ich decyzja szybko zebrała śmiertelne żniwo. Najbardziej niebezpieczne stało się właśnie miejsce koło Agory. Działkowicze to w większości emeryci, nie tak sprawni jak ludzie młodzi idący nad jezioro i tu należało by pomyśleć o jakimś legalnym przejściu. Koło jeziora Piaszczystego też może dojść do tragedii - czytamy
w mailu Edwarda Dudy.
Bo tu także przejazd kolejowy został zlikwidowany. Za ich zamknięcie odpowiada PKP, które tłumaczy, że wynika to po pierwsze ze zmian w ministerialnym rozporządzeniu sprzed 6 lat, a po drugie z braku zainteresowania zarządcy drogi dalszym użytkowaniem przejazdów.
- Polskie Linie Kolejowej już w maju 2020 roku informowały Nadleśnictwo Zdrojowa Góra o statusie obu przejazdów, nadleśnictwo nie było zainteresowane użytkowaniem skrzyżowań torów z drogami, które ponadto nie stanowiły dojazdów do nieruchomości okolicznych mieszkańców i w związku z tym zgodnie z rozporządzeniem te przejazdy zostały wyłączone z eksploatacji - tłumaczy Radosław Śledziński z zespołu prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.
Więc w tych miejscach przejście przez tory jest zabronione. Leśnicy odbijają piłeczkę i tłumaczą, że PKP w ten sposób próbowało przerzucić na nich odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa na tych przejazdach. Ci na to zgodzić się nie chcieli. Leśnicy walczą jednak z PKP o zachowanie innych przejazdów, które potrzebne są im do prowadzenia gospodarki leśnej.
- To są drogi wywozowe, które powodują, że ten ruch transportowy jest dosyć duży, w to jest oczywiście wpleciona cała ochrona przeciwpożarowa, jako drogi pożarowe, dojazdowe dla straży pożarnej, dotarcia do kompleksów leśnych, które często są niedostępne z uwagi na to, że znajdują się pomiędzy dwoma rzekami - wyjaśnia Paweł Kałużyński, Nadleśniczy Nadleśnictwa Płytnica.
Obie instytucje przerzucają się na razie korespondencją. Czy wypracują kompromis zanim na torach dojdzie do kolejnej tragedii?
Komentarze
Zobacz także