- To nie jest raport przeciwko komuś. Po pierwsze, oddaje sprawiedliwość pokrzywdzonym – powiedział w środę Tomasz Terlikowski. Ten dziennikarz i publicysta stanął na czele specjalnej komisji, której zadaniem było wyjaśnienie i opisanie sytuacji we wrocławskiej wspólnocie dominikanów. Chodzi o działalność Pawła M. (przebywa w areszcie i trwa proces kanoniczny w jego sprawie), duszpasterza akademickiego.
Lata krzywd
Pismo „Więź” opisało jego czyny, wśród których było np. wykorzystanie seksualne jednej z zakonnic (w latach 2011 i 2018). Pod adresem duchownego padały także oskarżenia o manipulacje i stosowanie przemocy. M. zmuszał podopiecznych do wielogodzinnych, całonocnych modlitw, separował ich od rodziny i przyjaciół. Po publikacjach zakon sam powołał komisję i opłacił jej pracę, która miała wyjaśnić sprawę. Przesłuchano 31 dominikanów, 41 innych świadków i kilkunastu pokrzywdzonych. Komisja miała także wgląd do pełnego archiwum zakonu. Komisja wskazuje, że problemy dotyczące Pawła M. pojawiły się jeszcze zanim M. trafił do Wrocławia, a o tym, że tworzył wokół siebie grupę działającą jak sekta, wiedział kierujący dominikanami o. Maciej Zięba (zmarł w 2020 r.). Nie reagował.
- Nie ma wątpliwości, że u źródeł nieprawidłowości w ‘sprawie Pawła M.’ znalazła się bagatelizacja problemu, wrogie lub lekceważące potraktowanie osób ujawniających pokrzywdzenie – podano w środowym raporcie, w którym zaznaczono, że zakonnik wykorzystywał pozycję przewodnika duchownego. Dużo miejsca poświęcono o. Ziębie, bo dzięki bliskiej znajomości z nim, M. pozostawał bezkarny.
- Pawła M. spotkały jedynie ze strony o. Macieja Zięby OP ‘kary’ o charakterze pokutnym: zakaz sprawowania sakramentów, kilkutygodniowy pobyt w klasztorze kamedułów na Bielanach w Krakowie oraz roczna praca w hospicjum w Lublinie. Stosunek ówczesnych władz zakonu do pokrzywdzonych był absolutnie niewłaściwy. Po ujawnieniu nieprawidłowości w funkcjonowaniu Wspólnoty św. Dominika we Wrocławiu, dominikanie nie podjęli zorganizowanego wysiłku w skorygowaniu skutków błędnej formacji religijnej i życia duchowego, które narzucił Paweł M. Praca z pokrzywdzonymi była tymczasem niezbędna i stanowiła część odpowiedzialności duszpasterskiej dominikanów – czytamy w dokumencie, a dalej jest mowa, że przez lata zakon nie okazywał ofiarom empatii. Proponował jednak pokrycie kosztów psychoterapii, co ofiary odebrały jako upokorzenie.
Także w środę dominikanie wydali oświadczenie. „Raport ten ukazuje – w pełniejszej niż znana dotychczas postaci – ogrom zła, które popełnił Paweł M. Odsłania także błędy i zaniedbania oraz brak wrażliwości i zrozumienia ze strony wielu poszczególnych braci, władz oraz instytucji Zakonu. Przede wszystkim z całą jaskrawością dostrzegamy w nim opis fizycznego, psychicznego i duchowego cierpienia, niezrozumienia oraz osamotnienia osób pokrzywdzonych. Nie zostały one wysłuchane, a także nie otrzymały adekwatnej pomocy. Czasami doświadczały wręcz lekceważenia i przerzucania na nie odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za to, co się stało.” – napisali zakonnicy i dodają, że zachwiana została ich wiarygodność. Czują się jednak odpowiedzialni za zło, którym są przerażeni.
- Jesteśmy gotowi, by zadośćuczynić za popełnione zło, chcemy z determinacją szukać sposobów naprawy szkód i błędów, a nade wszystko chcemy nadal Wam służyć, zdając sobie sprawę – jak nigdy dotąd – że nie jesteśmy tego godni. Dlatego ośmielamy się prosić Was o modlitwę za wszystkich pokrzywdzonych – deklarują.
fot.: Screen Youtube
Komentarze
Zobacz także