Szalejąca w Polsce inflacja, dotknęła również branżę ślubną. Jak się okazuje, obecnie oprócz szykowania sukni ślubnej i garnituru, para młoda musi również przygotować pokaźny portfel.
- Zakładamy, że nasze wesele będzie mniej więcej o 20 procent droższe w porównaniu do tych, które były organizowane jeszcze przed pandemią. Ceny wszystkich usług rosną, a w ostateczności odbija się to wszystko na parze młodej. Na przykład cena za talerz w restauracji jeszcze 2-3 lata wynosiła 150 złotych, teraz to już jest 100 złotych drożej - mówi Magdalena Lach.
Mimo to, sale pękają w szwach. W wielu lokalach nie ma weekendu bez wesela. Prawdopodobnie jest to związane z tzw. “podwójnym rocznikiem” - w ubiegłym roku w związku z pandemią, wiele uroczystości zostało przełożonych właśnie na bieżący rok. W związku z dużą liczbą chętnych, niczym niezwykłym nie są wesela w środku tygodnia. Czy jednak muszą one drenować kieszenie pary młodej? Jak zapewniają przedstawiciele branży, wcale nie.
Wesela to także DJ-e, operatorzy kamery i fotografowie. Ci ostatni zauważyli w tym sezonie pewną rezerwę ze strony klientów, w związku z sytuacją pandemiczną, chociaż zleceń i tak jest bardzo dużo.
- Ten sezon był przejściowy. Na przyszły jest dużo więcej zapytań i ofert współpracy. Ogólnie ten rok był taki rozpędowy (…) Na pilskim rynku chyba usługi fotograficzne nie poszły mocno w górę cenowo, przynajmniej ja niczego takiego nie zauważyłem - twierdzi fotograf Sławomir Nakoneczny.
Zatrudniając markowego fotografa, trzeba liczyć się wydatkiem kilku tysięcy złotych. Jeżeli chodzi o całość, to wszystko zależy od pary młodej, która może wydać skromne wesele za kilkanaście tysięcy złotych albo takie za 100 tysięcy. Jedno jest pewne – uroczystość z taką samą liczbą osób w tym roku kosztuje więcej niż takie samo wesele jeszcze 2-3 lata temu.
fot. iStock
Komentarze
Zobacz także