Do niecodziennej sytuacji doszło w zeszłym tygodniu. Mężczyzna w średnim wieku chodził ulicami Budzynia awanturując się. Wchodził także na prywatne posesje i przeszukiwał ogrody.
- Zaczepiał po prostu kobiety. Jakiś dziwak niby był. Policja powinna od razu zareagować, a jednak tego nie zrobili, dopiero po jakimś tam czasie podobno. Trzeba piętnować takie zachowania. Trzeba donosić do odpowiednich organów ścigania - mówią mieszkańcy Budzynia.
Mieszkańcy twierdzą, że mężczyzna nie wyglądał na bezdomnego. Chodził od domu do domu prosząc o kawałek chleba. W rozmowach na początku był spokojny. Później dyskusje zamieniały się w istne piekło.
- Do nas do domu dotarł i prosił moją mamę o jedzenie. Po tym, jak dostał to jedzenie, zajrzał do tego co dostał i zaczął być agresywny, bo “on takiego czegoś nie będzie jadł, on nie dostał słodkiego napoju” - opowiada Michał Szejner, mieszkaniec Budzynia.
Pan Michał zaalarmował o sytuacji swoich znajomych. Powstała straż sąsiedzka. Mieszkańcy Budzynia śledzili awanturnika. Widzieli, gdzie się ukrył. Powiadomili policję...
- Policjanci wyjaśnili każde ze zgłoszeń. Podczas jednej z interwencji mężczyzna oświadczył, że czeka na transport do Piły - mówi asp. Karolina Smardz-Dymek, rzecznik prasowy chodzieskiej policji.
Mężczyzna terroryzował mieszkańców jeszcze przez kolejne dwa dni. Tym razem przeniósł się na inne osiedle... I tu ślad po nim zaginął. Nieoficjalnie mówi się, że mężczyzna ma za sobą kryminalną przeszłość.