Nowe ustalenia w sprawie śmierci dziennikarki

01.10.2021   Autor: Michał Kępiński
2894---259
Choć od śmierci dziennikarki Anny Karbowniczak minął rok to wciąż nie wiadomo kto był sprawcą wypadku. Prokuratura przyjęła wersję, że to sama poszkodowana doprowadziła do zderzenia. Innego zdania są redakcyjni koledzy Ani, którzy przeprowadzili własne śledztwo.  

35-letnia dziennikarka “Chodzieżanina”, zginęła we wrześniu ubiegłego roku. Podczas jazdy na rowerze została śmiertelnie potrącona przez busa. Kierowca i dwóch pasażerów uciekli z miejsca zdarzenia, a później próbowali zacierać ślady. Prokuratura po zasięgnięciu opinii biegłego uznała, że winę za wypadek ponosi dziennikarka. Nie zgadzają się z tym jej redakcyjni koledzy, którzy powołali własny zespół do wyjaśnienia sprawy.  

- Chcieliśmy wyjaśnić tą sprawę, przyjrzeć się temu jak było prowadzone całe śledztwo, uzyskaliśmy dostęp do akt pracując nad tą sprawą w ramach zespołu no i dotarliśmy do ustaleń, które całkowicie podważają wersję przyjętą przez prokuraturę, czyli te najważniejszą, że to Ania spowodowała wypadek - mówi Justyna Piasecka, dziennikarka Głosu Wielkopolskiego. 

Dziennikarze Głosu Wielkopolskiego zasięgnęli opinii innego biegłego, który na podstawie tego samego materiału ustalił, że winnym śmierci Anny Karbowniczak jest kierowca busa. Dowodem mają być odłamki szkła z lusterka, które jego zdaniem świadczą o tym, że auto poruszało się o ponad 40 km/h szybciej niż sugeruje ekspertyza, w której posiadaniu jest prokuratura. Dodatkowo w opinii eksperta Głosu Wielkopolskiego auto zjechało na przeciwległy pas ruchu, na którym znajdowała się prawidłowo jadąca rowerzystka. Prokuratura mimo tych ustaleń nadal stoi na stanowisku, że to dziennikarka jest winna spowodowania wypadku.  

– Biegli stwierdzili po pierwsze, że w oparciu o ten materiał dowodowy, którym dysponujemy, tylko częściowo można odtworzyć przebieg zdarzenia, ale jednocześnie kategorycznie stwierdzili, że wypadek zaistniał z winy pokrzywdzonej. Dla nas żadnych rozbieżności nie ma, opinia jest pełnia, logiczna, wewnętrznie spójne są wnioski tej opinii i my nie mamy żadnych podstaw, żeby ją podważać - zapewnia prok. Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. 

Podważa ją jednak Łukasz Zboralski. Dziennikarz specjalizujący się w bezpieczeństwie ruchu drogowego brał udział w pracach zespołu powołanego przez Głos Wielkopolski.   

– Przegapione zostały ślady kryminalne, które pozwalały lepiej zrekonstruować ten wypadek, a przynajmniej powinny mieć wpływ na opinię w sprawie rekonstrukcji no i to dla mnie zupełnie podważa opinię biegłego zamówioną przez prokuraturę - przekonuje Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu brd24.pl, dziennikarz specjalizujący się w bezpieczeństwie ruchu drogowego. 
 
 
I dodaje smutną prawdę o pracy przynajmniej części biegłych w Polsce.  
 
– Czasem tak w Polsce niestety jest, że jak ktoś umiera w wypadku, jest ofiara, to wszystkim na rękę jest jak najszybciej skończyć takie postępowanie i uznać, że ona była winna. Przypisanie winy zmarłemu jest bardzo łatwe, on już niczego nie powie, kończymy sprawę i wszyscy są zadowoleni - twierdzi Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu brd24.pl, dziennikarz specjalizujący się w bezpieczeństwie ruchu drogowego. 
 
Sprawa zdaniem dziennikarzy Głosu Wielkopolskiego może mieć drugie dno. Anna Karbowniczak przed śmiercią zajmowała się tematem zaniedbań policji i prokuratury w sprawie śmierci 2-letniego Marcela. To w opinii redakcyjnego zespołu mogło być jedną z przyczyn uznania przez śledczych rowerzystki za winną spowodowania wypadku.  
 
– Mamy te pogróżki, nagle dzień po tym, kiedy te pogróżki zostały zgłoszone do prokuratury mamy wypadek, Ania ginie, błędy policji, wersja, która przyjęła prokuratura, że to Ania jest winna temu wypadkowi - dodaje Justyna Piasecka. 
 
Opinia przygotowana przez ekspertów Głosu ma niebawem trafić do prokuratury. Czy zostanie uwzględniona jeszcze nie wiadomo. Niezależnie od toczącego się śledztwa w miniony weekend odbył się drugi charytatywny ultramaraton kolarski, upamiętniający chodzieską dziennikarkę. Jego uczestnicy pokonali 360-kilometrową trasę z Warszawy do Chodzieży.  
 
- Nie chce, żeby ta śmierć poszła na marne, stąd te wszystkie moje działania pod tytułem hołd dla Ani, ta cała akcja STOP agresji na drodze, która przede wszystkim propaguje to bezpieczeństwo i szacunek do drugiego człowieka na drodze - mówi Tobiasz Jankowski, organizator ultramaratonu kolarskiego “Hołd dla Ani”. 

Uczestnicy maratonu zbierali pieniądze na utworzony fundusz dla ofiar wypadków kolarskich. Po roku jego funkcjonowania na koncie znajduje się ponad 30 tys. złotych.  

fot. Głos Wielkopolski 

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:

Komentarze
© Copyrights 2019 asta24.pl Agencja Interaktywna Sun Group