Lekarze rodzinni na dyżurach szpitalnych? Dyrektor do spraw lecznictwa w pilskim szpitalu zaproponował by lekarze rodzinni dyżurowali na SORZe, na nocnej i świątecznej opiece oraz na oddziałach...
- Byliśmy bardzo zaskoczeni tym apelem, bo najpierw był apel w mediach, a potem do nas dotarła jakakolwiek informacja - mówi Iwona Leśniewska, specjalistka medycyny rodzinnej.
W której odpowiedzialność za brak dyżurnego lekarza nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w pierwszy weekend października w pilskim szpitalu, dyrekcja przerzuciła właśnie na lekarzy rodzinnych. Jak przekonywał wtedy dyrektor ds. lecznictwa, gdyby każdy z lekarzy rodzinnych w regionie wziąłby jeden dyżur na tak zwanej wieczorynce czy na SORze - nie byłoby problemu w zapewnieniu wymaganej obsady.
W której odpowiedzialność za brak dyżurnego lekarza nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w pierwszy weekend października w pilskim szpitalu, dyrekcja przerzuciła właśnie na lekarzy rodzinnych. Jak przekonywał wtedy dyrektor ds. lecznictwa, gdyby każdy z lekarzy rodzinnych w regionie wziąłby jeden dyżur na tak zwanej wieczorynce czy na SORze - nie byłoby problemu w zapewnieniu wymaganej obsady.
Zaskoczeni lekarze rodzinni pytają, kiedy fizycznie mieliby znaleźć czas na dyżury w szpitalu przy ich trybie pracy.
- Pracuję od godziny 8-11, potem jadę na wizytę, wracam od 16-18 i powstaje pytanie, kiedy? Po 18 do domu zabieram wnioski i piszę wnioski o sanatoria, o rentę i emeryturę i piszę to do godz. 22 - tłumaczy Krzysztof Bobkiewicz, internista, epidemiolog i specjalista medycyny rodzinnej.
W pilskim szpitalu brakuje lekarzy, bo brakuje ich w całym kraju. Do trudnej sytuacji dołożyła się jeszcze epidemia COVID-19.
W pilskim szpitalu brakuje lekarzy, bo brakuje ich w całym kraju. Do trudnej sytuacji dołożyła się jeszcze epidemia COVID-19.
- Ilość zakażeń narasta, ale i zmęczenie narasta w personelu medycznym więc myślę, że ta pomoc byłaby naprawdę mile widziana - mówi dr Łukasz Łuczewski, dyrektor ds. Lecznictwa Szpitala Specjalistycznego w Pile
Niemile na nią jednak może spojrzeć NFZ. Rodzinni przekonują, że na przeszkodzie stoją także odgórne przepisy.
- Większość placówek to są indywidualne praktyki, które mają indywidualnie podpisane kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. W związku z tym zgodni z zasadami, indywidualne praktyki nie mają prawa podjąć pracy w innej placówce służby zdrowia, czyli ta ogromna grupa lekarzy odpada - tłumaczy Iwona Leśniewska.
W dodatku wiele przychodni odpowiada także za szczepienia na COVID i grypę co także wymaga dodatkowej pracy. System opieki zdrowotnej wali się nie tylko z powodu braku wystarczającej liczby lekarzy, ale także ich wieku.
- Jeżeli ktokolwiek zrezygnowałby z pracy to jest dramat dla służby zdrowia - dodaje Leśniewska.
Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że co czwarty lekarz w Polsce jest powyżej 65 roku życia, czyli powinien być na emeryturze.
Komentarze
Zobacz także