W Głomii nie doszło do katastrofy ekologicznej - stwierdziła prokuratura

W Głomii nie doszło do katastrofy ekologicznej - stwierdziła prokuratura
Nie było katastrofy ekologicznej. Tak stwierdziła prokuratura, która umorzyła postępowanie w sprawie spuszczenia wody na Głomii w Krajence. Incydent miał miejsce w lipcu. 

Prokurator w wyniku analizy zebranych materiałów w postępowaniu uznał, iż zdarzenie będące przedmiotem tego postępowania, nie wyczerpuje znamion przestępstwa z art.. 181 KK (Kto, wbrew przepisom obowiązującym na terenie objętym ochroną, niszczy albo uszkadza rośliny lub zwierzęta powodując istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. zarówno w postaci umyślnej, jak i nieumyślnej. Prokurator uznał, iż warunkiem dla powstania przestępstwa z art. 181 jest to, że zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym musiałoby być w znacznych rozmiarach - mówi Sebastian Drewicz, prokurator rejonowy w Złotowie.



O SPRAWIE PISALIŚMY TU 

Przypomnijmy. W lipcu Wody Polskie obniżyły poziom wody na jazie obok zabytkowego młyna. Miało to pozwolić na przeprowadzenie prac remontowych znajdującego się tam mostu. Mieszkańcy Krajenki, ekolodzy oraz lokalni wędkarze podnieśli jednak larum. Według nich, doszło tam do katastrofy ekologicznej, bo Wody Polskie za szybko spuściły wodę. Prokuratorskie postępowanie wykazało, że katastrofy jednak nie było. Według szacunków, na skutek działań WP, zginęło 100 ryb o łącznej wadze 10 kg. 

Komentarze