- Jak ja zobaczyłem wtedy, w tamtym czasie, że takie arcydziełka powstają, to oczywiście to trafiło w moje zainteresowania. One oprócz tej funkcji podtrzymywania na duchu, mają drugą funkcję. One mają nominał i tyle się za każdy znaczek płaciło, ile na tym znaczku pisało. To były fundusze na utrzymanie podziemia - mówi Edwin Klessa, opozycjonista, właściciel kolekcji.
Historycy szacują, że w latach 1981-89 na terenie kraju działacze opozycyjnego podziemia wydali około 35 tys. znaczków. 90 procent zbiorów trzcianecki kolekcjoner kupił w czasie trwania stanu wojennego. Za najcenniejsze uważa stemple wykonane w gdyńskiej stoczni podczas strajku w sierpniu 1980 roku oraz te z Gębarzewa pod Gnieznem, gdzie przebywał podczas internowania.