Od półtora miesiąca dzieci w Wałczu nie mogą korzystać z basenu na Bukowinie w ramach zajęć szkółek pływackich. Tak wynika z listu otwartego, który jeden z rodziców napisał do zarządcy obiektu, czyli dyrektora Centralnego Ośrodka Sportu w Wałczu. Przedstawia w nim problem odwoływanych zajęć i pyta o powód zerwania kompromisu.
Pływalnia “Delfin”, należy do kompleksu Centralnego Ośrodka Sportu w Wałczu i jest jedynym tego typu obiektem w mieście. W pierwszej kolejności udostępnia się go sportowcom, którzy tam trenują. Od lat z basenu korzystać mogą też mieszkańcy. Do pewnego czasu nie było również problemu z prowadzeniem na pływalni zajęć z dziećmi w ramach szkółek pływackich. Od listopada jednak zajęcia są systematycznie odwoływane.
- Ja mam np. pięcioro dzieci i też nie mogą chodzić na basen, bo jest zamknięty. Oni chodzą do szkółki i dostaliśmy tylko telefon, że na razie dzieciaki nie będą uczęszczały na basen, bo jest zakaz - mówi wałczanka.
Oficjalnym powodem odwoływania zajęć według ośrodka “Bukowina” jest to, że wszystkie tory są pozajmowane przez sportowców. Jeden z rodziców postanowił więc sprawdzić, czy faktycznie tak jest.
- Gdy przyjechaliśmy w godzinach, gdzie normalnie mogłyby się odbywać te zajęcia brodzik był pusty, na basenie pływało trzech sportowców i można by było powiedzieć, że jest więcej ratowników, niż ludzi, którzy mogliby korzystać z tego basenu - mówi Radosław Groński, autor listu otwartego do dyrektora COS w Wałczu.
Radosław Groński widząc w tym brak logiki postanowił napisać list otwarty do Zdzisława Rydera, dyrektora Centralnego Ośrodka Sportu w Wałczu.
- Jest to sytuacja mocno frustrująca, bo ten basen, odkąd pamiętam zawsze tętnił życiem. Była masa osób, szkółek, sportowców, również dzieci. Wszystko to można było pogodzić i pytanie, co się zmieniło od tego czasu?
Sytuacji nie rozumieją też instruktorzy szkółek pływackich, którzy telefonicznie potwierdzili nam, że problem istnieje. Od kilku tygodni pływalnia nie pozwala im prowadzić zajęć, przez co około pół tysiąca dzieci z Wałcza i okolic nie może trenować pod okiem profesjonalistów. Oni także zadają pytania dyrektorowi ośrodka:
- Instruktorzy płacą opłatę, dzieci płacą za wejścia, rodzice za parking. Dlaczego nie możemy korzystać z ośrodka, który utrzymywany jest z naszych podatków i opłat?
- Instruktorzy płacą opłatę, dzieci płacą za wejścia, rodzice za parking. Dlaczego nie możemy korzystać z ośrodka, który utrzymywany jest z naszych podatków i opłat?
- Czy basen służy wałeckiej społeczności, czy tylko sportowcom? Jeżeli tyle lat można było pogodzić obie kwestie, co takiego wydarzyło się w ostatnim czasie, że teraz są z tym problemy?
- Trener, z którym rozmawiałem też nie wie, czy jutro zajęcia się odbywają, czy się nie odbywają. To jest po prostu jakiś cyrk - burzy się Radosław Groński.
Z pytaniami od mieszkańców i instruktorów ze szkółek pływackich udaliśmy się do dyrektora Centralnego Ośrodka Sportu. Nie zastaliśmy go w biurze. W rozmowie telefonicznej Zdzisław Ryder nie chciał odnosić się do sprawy i podkreślił, że na list otwarty odpowie w późniejszym terminie.
Komentarze
Zobacz także