- Jak ta bela pęknie, to poleci cała ta ściana - mówi Mariusz Łęga, mieszkaniec budynku.
Mieszkanie Mariusza Łęgi i Bożeny Borycy jest w opłakanym stanie. Gdy na dworze pada deszcz - do środka strumieniem leje się woda. Wilgoć spowodowała, że na ścianach pojawił się grzyb. Także konstrukcja dachu z ledwością się trzyma.
- Może jak dom się zawali, wtedy może będzie coś robione, a to jest, nie wiem, czy kilka dni, kilka miesięcy jak tu będzie katastrofa budowlana. I wtedy mogą się oczy otworzyć - dodaje Mariusz Łęga.
Batalia o remont dachu trwa od niemal 6 lat. Jednak problem zaczął się jeszcze wcześniej. Dawna szkoła została przerobiona kilkanaście lat temu na świetlicę wiejską oraz dwa mieszkania. Zostały one wykupione na własność. I tu zaczyna się problem. Gmina nie może dopłacać do remontu tych dwóch prywatnych mieszkań.
– To byłoby przekroczenie uprawnień, to byłoby nieracjonalne z punktu widzenia finansowego - nadużycie. Nie możemy finansować w całości, chociaż marzy mi się zrobienie tego dachu w całości, bo nie lubię prowizorek - zapewnia Piotr Łosoś, burmistrz Łobżenicy.
– Burmistrz nam oświadczył, że ma zamiar robić cały dach nowy i przedstawił ekspertyzę na 167 tysięcy złotych, z możliwością wzrośnięcia do 30 proc. więcej - tłumaczy Bożena Boryca, mieszkanka budynku.
Obu rodzin jednak na to nie stać. Burmistrz zaproponował więc kompromisowe rozwiązanie: doraźną naprawę dachu za 60 tys. zł. Każda z rodzin musiałaby więc dołożyć po ponad 13 tys. złotych. Czy przyjmą te warunki? Okaże się w najbliższych tygodniach.