- Spotkałem matkę z dwójką dzieci i babcię. Uciekają spod Kijowa. Nie mają ze sobą praktycznie nic. Wszystko zostało w domu. Jechali pociągiem, który został ostrzelany. Strasznie się bali - relacjonuje Artur Maras.
-Z kolei 26-letnia Maria uciekła z Kijowa z psem. W mieście została jej mama. Codziennie otrzymuje wiadomości od matki o zniszczonych wsiach wokół stolicy i ostrzale miasta przez rosyjskie wojska - dodaje.
- Uchodźcom na ten moment niczego tu nie brakuje. Na kilku stoiskach mogą zjeść i wypić coś ciepłego. Od rana domową zupą i drożdżowymi rogalikami częstują tu na przykład panie z Koła Gospodyń Wiejskich z Zapałowa. Cały czas dowożone są także dary. Widać hałdy ubrań w tym ciepłych kurtek i butów. Każdy pomaga jak może. Pomagają także sami przemyślanie. 72-letni pan Stanisław zapewnił dach nad głową matce z trojgiem dzieci - donosi.
Więcej relacji już wkrótce na naszym fanpage na Facebooku.
fot. Artur Maras
Zobacz także