- Trwające utrudnienia w realizacji procesu przewozowego (…) - tak od kilku dni zaczynają się komunikaty wydawane przez spółkę Polregio. W każdej informacji jest mowa o kilkunastu lub kilkudziesięciu połączeniach kolejowych. Te utrudnienia znaczą tyle, że kolejarze nie wyjechali w trasy, bo od dłuższego czasu nie dogadują się z władzami firmy o podwyżkach.
Dziś rano portal Pasażera informował o kilkunastu odwołanych pociągach Polregio. Nie było m.in. pociągów z Wielunia do Tarnowskich Gór, z Czeremchy do Białegostoku, ze Szczecina do Piły, z Piły do Bydgoszczy czy z Włocławka do Torunia.
- Na 1849 pociągów uruchamianych w ciągu doby komunikację zastępczą przewidziano dla 108 połączeń. Utrudnień nie ma w Pomorskiem, Świętokrzyskiem, Lubelskiem i na Podkarpaciu – napisała Aleksandra Baldys, rzeczniczka prasowa Polregio.
Dodajmy, że Polregio to spółka, której udziałowcami są samorządy województw. Dawniej nazywała się Przewozy Regionalne. I to brak pociągów tego przewoźnika zawsze najbardziej boli pasażerów. Firma skupia się na obsłudze połączeń regionalnych, na krótkich trasach. Dowozi ludzi do pracy, szkoły czy do lekarza.
Pracownicy spółki o podwyżkach mówili już od dawna. Od dawna także mówili o możliwym proteście. Chcieli go zorganizować już w marcu, ale ze względu na wojnę w Ukrainie i potrzebę pomagania uchodźcom zmienili plany. Jednak rozmowy o większych pieniądzach nie przynoszą jak dotąd efektów.
- Doszło do fiaska rozmów w spółce na temat wzrostu wynagrodzeń. Nie udało się osiągnąć porozumienia. Nie widzimy żadnej woli rozwiązania tego problemu. Nie mamy więc innego wyjścia - powiedział radiu TOK FM o strajku Leszek Miętek, prezydent Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych.
Kolejarze chcą 700 zł podwyżki z wyrównaniem od grudnia 2021 roku.