Tereny wokół pilskiego lotniska toną w śmieciach. Większość z nich leży tam od lat. Miasto jako właściciel terenu ociąga się z ich posprzątaniem. Powód? Pieniądze i to duże. Oczyszczenie tylko jednego dzikiego wysypiska kosztować może nawet 100 tys. zł.
- To po prostu jest dramat - stwierdza krótko Marek Kamiński, mieszkaniec Piły.
Chodzi o teren przy ul. Wałeckiej.
- Leżą stare opony, eternit, opakowania po oleju samochodowym, gruz, materiały budowlane. Z pewnością jest to toksyczne - dodaje Kamiński.
Czy odpady zagrażają środowisku? Sprawdzi to Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, który pod koniec kwietnia otrzymał zgłoszenie w tej sprawie.
- Czynności pozwolą ustalić jakie odpady, jakich kategorii, ich stopień zagrożenia dla środowiska. Standardowe działania w tej sprawie. To są tematy, które zdarzają się często. Niestety jeszcze ciągle Polacy mają we krwi pozbywanie się odpadów nie w taki sposób w jaki powinni - mówi Marek Duraj, kierownik pilskiej delegatury WIOŚ w Pile.
- Brak nadzoru, miejsce ustronne zawsze stwarza pokusę - stwierdza Duraj.
Oprzeć się jej pomaga straż miejska. Strażnicy postawili na drodze dojazdowej do lotniska szlaban, zamknęli czasowo bramę z drugiej strony oraz zamontowali kamery pułapki.
- Na terenie byłego lotniska takich miejsc jak to mamy na pewno dziesiątki i to nie od dziś, wczoraj, nie od roku - mówi Marek Kamiński.
O tym dzikim wysypisku, informowaliśmy już przed dwoma laty. Do dziś niewiele się tu zmieniło.
- Myślę, że w drugiej połowie tego roku, bo trzeba to wszystko z tego lasu i terenów powyciągać, poworkować, zbliżyć jak najbardziej, bo do wielu miejsc nie można dojechać. Czasami sami się zastanawiamy jak to się stało, że koś tak daleko, w głąb lasu wniósł kanapę - mówi Wojciech Nosek, komendant Straży Miejskiej w Pile.
Rachunek za sprzątanie takiego wysypiska może wynieść nawet 80 tysięcy złotych. A skoro nie wykryto sprawcy to w takiej sytuacji miasto musi posprzątać je na własny koszt.
Komentarze
Zobacz także