W Łobżenicy wizytatorzy NIK wskazali na wiele uchybień. Między innymi wychowankowie nie mogli liczyć na intymność... w toaletach. Ścianki działowe miały tam zaledwie 1,5 metra wysokości.
- Kabiny prysznicowe na poszczególnych piętrach pozbawione są armatury, czyli baterii lub słuchawek prysznicowych, w piwnicy do skorzystania z natrysku konieczna jest obecność pracownika ośrodka. Czyli wychowankowie gromadzą się pod prysznicami, zbierają się i pracownik dopiero włącza wodę - mówi koordynator kontroli Adam Borowski z Najwyższej Izby Kontroli w Szczecinie.
W MOW-ie w Łobżenicy wzrosła też liczba pobić, prób samobójczych i ucieczek. W 2017 roku zanotowano 97 ucieczek, a już dwa lata później aż 135.
- W ośrodku dochodziło czy to do kradzieży rzeczy osobistych, czy do przemocy między wychowankami, znęcania się fizycznego – psychicznego, jednych wychowanków nad drugimi, jak również co do tego, że były nieetyczne zachowania wychowawców - dodaje kontroler z NIK.
Dwa lata temu informowaliśmy, że wychowawcy nakazali rozebrać się wychowankom i zamknęli ich w pokojach. Dyrekcja placówki, pomimo naszej prośby do czasu powstania materiału filmowego do programu "Informacje", nie odniosła się do wyników kontroli. Zrobiła to w formie mailowej dopiero dzień po emisji, zapewniając że znaczna część zalecań z kontroli została zrealizowana, a pozostałe zostały zaplanowane do realizacji. Na kiedy? Tego dyrekcja nie wyjaśnia.
(oryginalny materiał filmowy)
Co poprawiono? Wysokość ścianek w toaletach została podniesiona. Poprawiła się też dostępność do indywidualnego programu terapeutyczno-edukacyjnego, dzięki czemu więcej osób po wyjściu z ośrodka podejmowało pracę, lub dalszą naukę. Niestety też więcej wychowanków popadało w konflikt z prawem, podobnie jak w przypadku wychowanków Młodzieżowych Ośrodków Socjoterapii.
- Zaczęło się od ćpania, kradzieże i takie różne, później po roku czy dwóch, stwierdziłem, że nie opłaca się i skorzystałem z pomocy przyjaciela i innych osób - mówi Mikołaj Pompała, wychowanek MOS w Chodzieży.
Mikołaj wyszedł na prostą. Ale jak sam podkreśla, nie byłoby to możliwe, gdyby nie pomoc innych.
- Te dzieci bardzo często są zagubione, są zaniedbane. Uważam, że te, które przychodzą do nas nie są złymi dziećmi tylko gdzieś w tym procesie wychowania nie miały wzorców do naśladowania nie miały wzorów dzięki którym mogłyby prawidłowo funkcjonować i głównym naszym zadaniem jest wsparcie dzieci - zapewnia Zbigniew Łukawski, dyrektor MOS Chodzież.
Efekty tego wsparcia zależą od samych wychowanków, ich rodzin bądź opiekunów no i wychowawców.
- To nie może być kadra, która wchodzi na 7 - 8 godzin dyżuru i wychodzi. To musi być kadra, która zostawia w ośrodku serce, która poświęca się dzieciom, która szuka w dzieciach pasji, i te pasje wśród dzieci rozwija - wyjaśnia Joanna Chodzińska, dyrektor MOS Krajenka.
Choć na pewno niełatwo pracuje się z dziećmi i młodzieżą, która trafia do Młodzieżowych Ośrodków Socjoterapii.
- Są to dzieci, którym nie zawsze po drodze jest do szkoły, które sprawiają problemy wychowawcze, sprawiają problemy rodzicom, nauczycielom, także jest to miejsce, w którym próbujemy je ukształtować jakby od nowa, i dać im możliwości rozwoju skrzydeł i powrotu do społeczeństwa - dodaje Anna Ślesinska-Nowak, wychowawczyni w MOS Chodzież.
Jeszcze trudniejsza jest praca z wychowankami Młodzieżowych Ośrodków Wychowawczych. Tam trafiają nieletni, którzy już popadli w konflikt z prawem. Obecnie w ośrodku w Łobżenicy przebywa 59 wychowanków.