Ponad 100-u letnie przydrożne wierzby, które sadził pradziadek Pawła Kozaka zaczęły niknąć w oczach...
- Gąsienice niestety splądrowały te drzewa, nawet iglaste, śliwy czerwone, jabłonie, nawet gdzie praktycznie nic nie bierze orzecha włoskiego nawet to jadły i zaczęły lęgnąć się następne - opowiada rolnik Paweł Kozak.
Wygłodniałe owady, nie oszczędzały niczego. Sytuacja zaczęła stawać się w dodatku nie tyle uciążliwa co niebezpieczna. Bliższy kontakt z włochatymi gąsienicami okazał się dla rolnika dość dramatyczny.
- Zostałem poparzony, miałem wysypkę na klacie, opuchnięcie i ciężej mi się oddychało. Kolega został mocniej poparzony, w innym miejscu, w innym ognisku, to musiał jechać do lekarza na odczulenie i na zastrzyk - dodaje rolnik.
Gospodarz powiadomił o sytuacji wójta, który zarządził wizję lokalną. Na miejscu pojawił się m. in. leśnik, który zbadał drzewa. To co na nich dostrzegł zupełnie go zaskoczyło.
- Kto tu się korowódki spodziewał na wierzbie! - zdziwił się Grzegorz Kryger.
Bo korowódka dębówka jak sama nazwa wskazuje powinna żerować na... dębach. Jednak w Dębówku Starym dębów jak na lekarstwo. Żarłoczny owad musiał więc zadowolić się wierzbą.
- Korowódki w ogóle się tutaj nie spodziewałem. Nawet nie brałem pod uwagę, że coś takiego może tutaj wystąpić. Jest to niezgodnie z literaturą. Prawie, że nie o tej porze. Jednym słowem nic nie pasuje - dodaje Grzegorz Kryger, leśnik.
Pasował za to drugi owad, którego na drzewach było tu najwięcej.
- To jest brudnica nieparka - mówi Grzegorz Kryger.
Oba gatunki przepoczwarzają się później w nocne ćmy. Choć z czasem piękne, robią jednak wszystko, aby dotrwać do tego stanu w brutalnym świecie przyrody.
- Mają też swoich naturalnych wrogów jak błonkówki, osy, szerszenie, mogą być też mrówki. Te formy młodociane korowódki, czyli gąsienice bronią się przed tymi naturalnymi drapieżnikami, produkując substancje białkowe, które mogą mieć właściwości parzące - dodaje dr Paweł Leśniewski.
Choć jak zaznacza naukowiec trzeba mieć naprawdę pecha, aby doświadczyć tego na własnej skórze. Mimo to wójt Białośliwia nie zwlekał i podjął decyzje o zwalczaniu owadów.
- Zapadła decyzja po konsultacji z leśnikiem, że dokonamy oprysku, który spowoduje, że pozbędziemy się tej gąsienicy, która zrobiła dosyć sporo zamieszania. 27 odbył się pierwszy oprysk, to był poniedziałek. 29 profilaktycznie został wykonany drugi oprysk - mówi Krzysztof Rutkowski, wójt Białośliwia.
Po nim pozbierano padłe gąsienice korowódki dębówki. Zostały te brunatnicy, które skutecznie zbierają ptaki.
fot. Gmina Białośliwie
Komentarze
Zobacz także