– Drastyczne zmiany kosztów produkcji spowodowane wyższymi stawkami za gaz, energię czy opakowania zmusiły nas do przeprowadzenia we wrześniu podwyżki na nasze pieczywo – powiedział Portalowi Spożywczemu Janusz Kazimierczuk, prezes Spółdzielni Piekarsko-Ciastkarskiej w Warszawie SPC. I zapewnił, że: – Wielu klientów przyjęło to ze zrozumieniem. Ostrzegł przy tym, że to nie koniec podwyżek: – w najbliższym czasie cena za jeden bochenek chleba może dojść do 10 zł – podkreślił.
Wszyscy czekają na ruch dużych sieci
Cena za chleb waha się w zależności od rodzaju pieczywa i sklepu, który go proponuje. Najtaniej wciąż jest w dyskontach. Jak wynika z wyliczeń serwisu dlahandlu.pl, w ostatnim miesiącu (od połowy września do połowy października) średnia cena chleba przekracza tam 5 zł.
– Wiele dużych sieci handlowych nie przyjęło nowego cennika, bo czekają na podwyższenie cen pieczywa w dyskontach – nie kryje żalu Kazimierczuk. I dodaje: – uważam, że od walki z inflacją jest rząd i bank centralny, a nie sieci handlowe. Sztuczne utrzymywanie niskich cen pieczywa poniżej kosztów wytworzenia doprowadzi do upadku wiele piekarń, ale również mniejszych i większych.
– Jeżeli nie będzie ograniczeń w dostawach mediów, to nie powinno go zabraknąć – odpowiada przedstawiciele piekarzy.
Rząd uspokaja: Chleb nie będzie kosztował 10 zł
Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk przekonuje, że nie dojdzie do sytuacji, w której jesienią cena bochenka chleba sięgnie 10 zł.
– Mogą być ruchy cenowe rzędu 20-30 proc. To nie jest mało, ale jednak to nie jest ponad dwa razy drożej – powiedział, przestrzegając przed rynkową paniką.
Tyle że za bochenek dobrego żytniego chleba na zakwasie już teraz trzeba zapłacić 14-16, a nawet więcej złotych. Granica 20 zł to tylko kwestia czasu.
fot. Pixabay
Komentarze
Zobacz także