Sprawa chlewni w Nowym Dworze jest znana od kilku lat. Przeciwko jej powstaniu protestowali mieszkańcy. Jak tłumaczyli - obawiali się fetoru oraz wpływu tej inwestycji na środowisko. Teraz, po opublikowaniu ekspertyzy, okazuje się, że ich obawy były słuszne.
- Parametry chemiczne cieku, który tutaj płynie wskazywały jednoznacznie, że największą presję wytwarza ferma tuczników. Po analizie całego obszaru nie widać innych potencjalnych źródeł zanieczyszczeń, które mogłyby wywierać presję na jakość tych akwenów - mówi dr Jerzy Mirosław Kupiec, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, autor ekspertyzy.
Mowa tutaj np. o fosforanach i azotanach, których dopuszczalne stężenie zostało przekroczone trzykrotnie. To oznacza, że wody gruntowe oraz te znajdujące się głębiej pod ziemią, nie nadają się do spożycia - ani przez ludzi, ani przez zwierzęta. Ekolodzy zwracają uwagę na dużą liczbę przypadków degradacji środowiska w naszym kraju – od Nowego Dworu aż po Odrę.
A chodzi tutaj chociażby o chów nakładczy. Jak się okazuje, w Polsce wiele ferm zajmuje się jedynie tuczeniem trzody chlewnej, która potem wraca za granicę. Wiele może zmienić także tzw. Ustawa odorowa określająca minimalną odległość ferm od mieszkań ludzi na 500 metrów. Możliwe, że wejdzie w życie 1 stycznia.