Maksymalne ceny gazu mają dotyczyć:
- gospodarstw domowych,
- wspólnot mieszkaniowych,
- jednostek pomocy społecznej,
- noclegowni i ogrzewalni,
- podmiotów systemu oświaty i szkolnictwa wyższego,
- podmiotów prowadzących żłobki i kluby dziecięce,
- kościołów i innych związków wyznaniowych,
- podmiotów prowadzących działalność kulturalną,
- podmiotów prowadzących działalność archiwalną,
- ochotniczych straży pożarnych,
- placówek zapewniających całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym,
- rodzinnych domów pomocy,
- centrów integracji społecznej,
- klubów integracji społecznej,
- warsztatów terapii zajęciowej,
- organizacji pozarządowych,
- spółdzielni socjalnych.
Rząd ma przyjąć projekt ustawy jeszcze w listopadzie lub w grudniu. Za opracowanie odpowiedzialne jest Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Potem dokument trafi do Sejmu.
Prezydent Andrzej Duda podpisał już ustawę wprowadzającą maksymalną cenę za prąd dla części odbiorców. W myśl tych przepisów małe i średnie firmy oraz np. szpitale i szkoły zapłacą maksymalnie 785 zł za MWh/. Dla gospodarstw domowych będzie to cena 693 zł/MWh. To – zaznaczmy – stawki dla energii pobranej ponad limit roczny, który wynosi:
- 2000 kWh rocznie dla gospodarstwa domowego,
- 2600 kWh dla gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnościami,
- 3000 kWh w przypadku rodzin z Kartą Dużej Rodziny oraz rolników.
Ale nie oznacza to, że koncerny energetyczne nie mogą wprowadzić wyższych stawek. Trochę to skomplikowane, ale wygląda to tak: Enea, Energa Obrót, Tauron Sprzedaż i PGE Obrót złożyły już wnioski taryfowe do Urzędu Regulacji Energetyki na przyszły rok. Jakich chcą pieniędzy, nie wiadomo. Ale można sądzić, że więcej niż wynoszą rządowe limity. I właśnie na takie stawki może przystać URE.
Po zatwierdzeniu taryf każda ze spółek będzie mogła wystąpić do funduszu wypłacającego pieniądze za to, że prąd jest tańszy, niż powinien. To będzie różnica między zatwierdzoną przez prezesa URE taryfą a ceną energii zamrożoną ustawowo.
News4Media/fot. iStock