Sprawa żużla, którego drogowcy używają do łatania dziur w drogach gruntowych na terenie gminy Lubasz ciągnie się od kilku lat. Każdy przejazd samochodu przez Kruczek wzbija w powietrze kłęby czarnego kurzu. Pył przenosi się na domy i brudzi elewacje. Kurz zakłóca działanie paneli fotowoltaicznych. Baterie nie ładują się i są mniej wydajne.
- Pyli się niesamowicie. Mamy drogie jakie mamy... Kurzy mocno. Kurz idzie na okna i nie da się po prostu oddychać. Okna się nie da w domu otworzyć. Mieszkamy zaraz przy drodze. Jest ciężko - mówili mieszkańcy wsi.
Jakiś czas temu sołtys poprosił gminę o inny materiał do wyrównania drogi. Urząd odpowiedział, że nie ma
pieniędzy. Zdaniem sołtysa, żadne tworzywo wykorzystane do naprawy nawierzchni nie powinno pylić. Jak mówi, kurz negatywnie wpływa na zdrowie mieszkańców.
-Ludzie narzekają, że kaszlą. Uciekają z drogi, gdy przejeżdża jakiekolwiek auto. Ludzie, którzy tutaj mieszkają wiedzą, że muszą spowolnić, gdy kogoś widzą, ale nie wszyscy tutaj mieszkają. Autobus szkolny jeździ. To nie są nowe autobusy. W środku się kotłuje od tego kurzu - powiedział Romuald Gasperowicz, sołtys Kruteczka.
Według sołtysa, wójt bagatelizuje sprawę. W ostatnich latach na drogi miało trafić kilka tysięcy ton żużla paleniskowego. Wójt Marcin Filoda twierdzi, że żużel użyty do remontów był przebadany w laboratorium. Zapewnia, że konsultował z mieszkańcami Kruteczka przebieg prac.
-Przypomnę, że robiliśmy to za zgodą zarówno mieszkańców, jak i sołtysów. Tutaj wracam do Kruteczka. Zawsze taka zgoda była, co jest potwierdzone stosownymi podpisami na protokole odbioru prac - mówił Marcin Filoda, wójt gminy Lubasz.
Od ubiegłego roku dziury nie są już łatane żużlem. Za kilka miesięcy na drogę w Kruteczku trafi 150 ton innego materiału - pospółki. Zdaniem wójta, ma to poprawić sytuację związaną z nadmiernym pyleniem.
Komentarze
Zobacz także