Marta z Piły jest mamą Zosi i Łucji. Pod koniec lutego zauważyła, że jej lewa pierś się powiększyła.
- Początkowo łudziłam się, iż jest to zmiana przed miesiączką, ale aby uzyskać pełen spokój umówiłam się na badanie USG. I tak w Dniu Kobiet zamiast cieszyć się z kwiatów od męża usłyszałam wyrok: guz podejrzenie złośliwości w skali birards 4c. Już wtedy całe moje życie przeleciało mi przed oczami, przecież ja mam dopiero 40 lat córki do wychowania, chciałabym doczekać ich ślubów, co ja mówię najpierw komunii młodszej córki Łucji oraz ukończenia szkoły podstawowej starszej Zosi. Potem już wszystko potoczyło się lawinowo - pisze Marta Wodera na portalu zrzutka.pl
Biopsja oraz mammografia wykryły kolejnego guza. Wieloogniskowy rak zajął prawie całą pierś oraz węzły chłonne. Marta została poddana leczeniu chemioterapią. Guzy nieznacznie się zmniejszyły i lekarze podjęli decyzję o amputacji piersi. Zabieg mastektomii wykonano w Poznaniu.
- Myślałam, iż pozbyłam się "dziada", przejdę jeszcze kolejny ciężki etap w postaci radioterapii, zacznę brać hormony i wreszcie zaczniemy z rodziną żyć normalnie. Niestety dnia 27 grudnia 2022 roku na wizycie u mojej onkolog dowiedziałam się, że potrzebuję 20 dawek leku Abemacyklib, który w naszym kraju jest nierefundowany. Koszt całej kuracji to 240 tys. zł. Ta informacja kolejny raz z w tym roku podcięła moje wątłe już skrzydła. Wiem, że aktualnie na całym świecie panuje ciężka sytuacja gospodarcza i dodatkowo społeczna, ale jestem zmuszona prosić Was, wręcz błagać Was ludzi o dobrych sercach o pomoc. Niestety z jednej pensji mojego męża i pomocy Rodziny nie jesteśmy w stanie uzbierać takiej kwoty - apeluje pilanka.
fot. archiwum Marty Wodary
Komentarze
Zobacz także