W samym Wałczu odbyły się dwie imprezy pod szyldem WOŚP. W byłym gimnazjum nr 3 mieszkańcy mogli zdobyć fanty podczas “Kiermaszu Różności”. Natomiast na terenie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji morsy zachęcały do kąpieli w jeziorze i wsparcia WOŚP. Obie imprezy cieszyły się sporym powodzeniem, to jednak wciąż nie tradycyjny finał z udziałem zespołów tanecznych i muzycznych.
- Szkoda, tylko tyle powiem. Szkoda, szkoda, bo rozmawiałem tutaj z dzieciakami, które zbierają i mówią, że liczyli na ten finał i bardzo żałują, że go nie ma. Mam nadzieję, że w przyszłym roku to wróci do normy - mówi Roman Wiśniewski, organizator morsowania podczas WOŚP.
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy gra w Wałczu od samego początku. Andrzej Wiśniewski w 1993 r. miał wypożyczalnię kaset video i właśnie tam zbierał pieniądze dla potrzebujących dzieci. Opowiada, że wszyscy klienci, którzy przychodzili po prostu wpłacali. Kolejne finały były już zorganizowane z większym rozmachem i przy udziale większej liczby ludzi. Finały odbywały się w szkole podstawowej nr 2, Klubie Garnizonowym oraz w Wałeckim Centrum Kultury. Nigdy nie było problemu z mobilizacją ludzi do organizacji imprezy.
Nie brak zaangażowania po stronie mieszkańców, a trudna sytuacja finansowa, spowodowana rokrocznym obcinaniem przez radnych dotacji dla WCK, to zdaniem dyrekcji placówki powód braku w tym roku wielkiego finału.
- Do 28 grudnia myśmy mieli nieopłacone rachunki na 160 tys. złotych. Pracownicy nie mieli wynagrodzenia. Nawet nie wiadomo było czy Wałeckie Centrum Kultury nie będzie zlikwidowane i w takiej rzeczywistości byliśmy jeszcze miesiąc temu i trudno było wtedy organizować duże koncerty - tłumaczy Maciej Łukaszewicz, dyrektor Wałeckiego Centrum Kultury.
Pomimo braku finału WOŚP w Wałczu, sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przy WCK zebrał prawie 58 tysięcy złotych. Trudno powiedzieć, ile by zebrał, gdyby taki finał się odbył.